środa, 26 września 2012

Rozdział I


Na drugi dzień myślałam, że nie wstanę. Nie spałam całą noc. Po tym co zobaczyłam chyba nikt by nie usnął. Ale ja w szczególności. Nie wiem jak to opisać, od czego zacząć... Może powiem mniej więcej od początku. Kiedy skończyłam swoje rozmyślania na temat zgniłej przyjaźni, spojrzałam jeszcze raz, lecz tym razem obecnym już wzrokiem w okno, w którym widziałam chłopaków. Nie było ich już tam. Światło też było zgaszone. Paliło się tylko małe światełko na parterze. Był to chyba właściwie garaż. Widokiem, który zmroził mi krew w żyłach była perkusja. Nie pomyślcie o mnie, że jestem jakaś nienormalna, że wystraszyłam się perkusji. Ona nie była zwykła. Mogłam zobaczyć tylko jej kawałek, ponieważ okno było zasłonięte do połowy roletą. Na bębnie zauważyłam logo. I choć widziałam tylko jego malutki kawałek od razu rozpoznałam znaczek. Musiałam pójść do łazienki i ochlapać się zimną wodą.
-To nie może być prawda, jestem zmęczona, na pewno coś mi się przewidziało..- Mówiłam do swojego odbicia w lustrze. W głębi duszy sama jednak sobie nie wierzyłam. Mówiłam: przecież wiem co widziałam... A nie było to byle co. Logo 1D nie pojawiłoby się przez przypadek na czyichś bębnach. Nie to logo...

Powiem szczerze, ze nie wiedziałam co mam robić. Było już tak dobrze. Moja przygoda z One Direction dawno się skończyła. Przez mojego chłopaka oczywiście. Strasznie mi ich obrzydził, jeśli można tak w ogóle powiedzieć. A przecież tak bardzo ich kochałam! Tak dawno nie wracałam do tych wspomnień. Ogólnie nie wracałam do niczego, co choć trochę kojarzyło mi się z moim byłym. Ale teraz te wspomnienia nie mogły mnie opuścić. To, jak byłam nimi zafascynowana, nie widziałam poza nimi świata, wiedziałam o nich praktycznie wszystko... I nagle w moim życiu pojawił się Marcin, w którym byłam zakochana odkąd pamiętam. Im coraz dłużej ze sobą byliśmy, on coraz bardziej zniechęcał mnie do 5 chłopaków. Zaczął wymyślać coraz głupsze historie o nich. A ja głupia i zakochana mu wierzyłam. No i się stało. Pochowałam wszystkie plakaty, bransoletki i płyty do piwnicy, żeby kiedyś na starość mieć pamiątkę. To było w głębi duszy na prawdę trudne, ale wmawiałam sobie, ze muszę to zrobić, że Marcin ma rację. On mówił mi: dobrze, ze dałaś sobie z nimi spokój itd. Widziałam, ze się cieszy. Jakby pozbył się wielkiej przeszkody, nie wiadomo do czego potrzebnej. Byłam w nim całkowicie zakochana! Nie zastanawiałam się czy dobrze robię, słuchając go...  Z czasem 1D nie istniało dla mnie wcale. Kiedy ktoś o nich mówił coś w środku mnie.. Sama nie wiem jak to opisać. Coś w środku cały czas się jakby buntowało. Odbierałam to jednak jako odruch wymiotny. Po miesiącu, jak zakończyłam swoją "obsesję" z 1D, Marcin mnie rzucił. Stwierdził, że nie czuje do mnie już tego, co było kiedyś.. A ja? Nie miałam ani chłopaka, ani zespołu, w którym była ich aż piątka. Po rozstaniu bardzo chciałam do nich wrócić. Byłam na siebie potwornie wkurzona, że dałam sobie wmówić takie bzdury! Ale nie mogłam.. Miałam jakąś wewnętrzną barierę kojarzącą się zawsze tak samo.. Z Marcinem, ze złamanym sercem. Zapomniałam więc o nich. A teraz? Przyłapałam się dzisiaj na podśpiewywaniu LWWY, nowego singla, który non stop puszczają w radiu. Nic dziwnego, jest świetny. Ale nie myślałam o ich piosenkach od roku. A teraz na prawdę nie wiem, czy jestem nienormalna, że widziałam ich perkusję, czy to oni są nienormalni i przyjechali na taką wieś...

wtorek, 25 września 2012

Początek zawsze wydaje się być najprostszy ;)

Zapowiadało się na prawdę długie i przepiękne lato. Powiedziałam sobie, że na pewno nie będzie takie koszmarne, jak rok temu. Chociaż koszmarne to trochę mało powiedziane.. Rodzicom nie układało się w pracy, dziadek miał wypadek, a mnie rzucił chłopak... Całe wakacje byłam załamana i praktycznie nigdzie nie wychodziłam. Ale dość tego rozpamiętywania... Czułam, ze w te wakacje musi się coś zmienić. Choć z drugiej strony, co przeciętnej dziewczynie może się zdarzyć w trochę ponad 2 miesiące?!


Na początku spotkałam się na luzie z przyjaciółmi i  w końcu mogliśmy się na luzie powygłupiać :P
Po niecałym tygodniu pojechałam jak zwykle do babci w Górki. Zawsze kochałam tam jeździć. Jest zupełnie inna atmosfera niż tu, w zaśmierdniętych Katowicach… Kiedy przyjechałam, babcia jak zwykle powitała mnie z uśmiechem na twarzy. Rozpakowałam toboły i poszłam na dwór. Huśtawka + dobra książka zawsze równało się dla mnie najlepszym połączeniem. Choć czasem wystarczała sama huśtawka i natura, która otaczała mnie z każdej możliwej strony. Porozglądałam się trochę i zadałam sobie w myślach pytanie: Czemu nie zauważyłam tego wcześniej?! Okazało się, bowiem, że chyba mieliśmy mieć nowych sąsiadów. Domek znajdujący się pod nami był średni, drewniany i przytulny, lecz mocno zaniedbany przez ostatnich właścicieli. Zdziwiłam się, że ktoś go jak widać kupił. Jak zwykle poszłam wypytać babcię o wszystkie szczegóły.
- Lepiej się tam nie kręć. Dzisiaj rano ktoś tam przyjechał jakimś czarnym, dużym vanem. Może to jaka mafia, czy co…
Nie no bez jaj xd Wybuchłam śmiechem. Co jak co, ale w to nigdy bym nie uwierzyła. Kocham babcię, ale jak zwykle jej nie posłuchałam. Musiałam sprawdzić, kto tam przyjechał. To było silniejsze ode mnie. Włożyłam baleriny i ubrana w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach, poszłam na spacer. Rzeczywiście, na podjeździe stał czarny, dosyć spory van. Coś mi przypominał, ale nie do końca wiedziałam co. Na zewnątrz nikogo nie było. Tylko uchylone okna świadczyły o tym, że jednak ktoś tam przebywa. Zeszłam jeszcze troszkę na dół i zaczęłam powoli wracać, cały czas zastanawiając się skąd mogę znać to auto..
Wracając zauważyłam, że ktoś, średniego wzrostu, z dosyć bujnymi lokami wszedł do domu. Nie widziałam jednak twarzy. W tej chwili jednak wszystko do mnie wróciło. Ale to nie mogła być prawda.. To nie mogli być oni!! Powiedziałam sobie, ze już nigdy nie będę o nich myśleć. Może jeszcze nie do końca wyleczyłam się ze swojej obsesji?! Kiedy wchodziłam już na swoje podwórko usłyszałam jak ktoś się wydziera:
- Czy ty jesteś nienormalny?! Powiedziałem ci, że nikt nas nie może zobaczyć. Co z tego, ze to wieś, myślisz, że się nie zorientują?!
Popatrzyłam na okno, z których dochodziły te krzyki i w tej samej sekundzie ktoś z ogromną siłą je zamknął, jakby bał się że lekko się nie da. Przyznam szczerze, że byłam dosyć zdezorientowana, ale potem przerodziło się to w prawdziwe przerażenie. Przypomniało mi się, bowiem to, co babcia mówiła o mafii… Na początku ją wyśmiałam, ale po tym incydencie ta myśl nie mogła mi wyjść z głowy.
Pod wieczór, kiedy kładłam się spać( a śpię na strychu, bo bardziej go lubię od swojego pokoju :P) zobaczyłam światło w jednym z okien. Nie podglądałam nikogo.. Z resztą i tak w oknach były firanki, więc nic nie było widać. Po chwili zauważyłam jednak w oknie dwóch chłopaków. Nie widziałam ich twarzy, ale jednego rozpoznałam od razu. To ten sam, którego widziałam wracając ze spaceru. Nagle zaczął przytulać i wygłupiać się z drugim. Pomyślałam, że nawet taka mafia może sobie znaleźć przyjaciół.. Ja byłam tu taka samotna.. Miałam kiedyś przyjaciela. Prawdziwego. Myślałam, że będziemy przyjaźnić się do końca, który nastał szybciej niż się tego spodziewałam… Znalazł dziewczynę, z czego się bardzo cieszyłam, bo też miałam wtedy chłopaka.. Ona zakazała mu się zemną spotykać, pisać, gadać itd. Najlepsze jest to, ze jej posłuchał! Muzę przyznać, że przeżywałam to gorzej niż zerwanie z chłopakiem. Nie mogłam pozbierać się przez pare miesięcy. Ale teraz jest mi zupełnie obojętny. Skoro tylko z powodu swojej dziewczyny zerwał ze mną całkowity kontakt, to nie była to prawdziwa przyjaźń.
(…) Nagle przeszyły mnie dreszcze. Zdawało mi się, a nawet czułam czyjś wzrok na sobie. Zapomniałam, że cały czas siedzę na parapecie i wpatruję się w ich okno… Zobaczyłam jednak zupełnie co innego…