niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział XXIX

Dni leciały, a ja z każdym następnym czułam coraz bardziej, że czegoś mi brakuje. Odczuwane poczucie bezpieczeństwa przerwało się. Nic nie dawało wyłączanie telefonu i usuwanie Malika z listy kontaktów.
Tylko on mógł dzwonić codziennie..
I tylko ja mogłam tych telefonów codziennie nie odbierać. Bo niby po co? Wyjaśniliśmy sobie wszystko i nie zostawił na mnie suchej nitki. Nie chciałam znów słuchać i rozwlekać na nowo  tego, po co powiedział to wszystko dziennikarzom. Rzeczywiście, gazety i portale plotkarskie nie pisnęły na ten temat słówka. Po co więc im to powiedział, jeżeli mieliby tego nie wykorzystać? Starałam się o tym wszystkim nie myśleć, nie zastanawiać, ale po prostu się nie dało. Gdzie nie popatrzyłam, przypominałam go sobie w danej sytuacji. W końcu przestanie dzwonić i obydwoje prędzej czy później o sobie zapomnimy.
Ale on nie dopuszczał. Od koncertu minął tydzień i patrząc w obojętnie jakiej porze dnia czy nocy, zawsze miałam kilka połączeń nieodebranych.
Stałam się inna. Mniej radosna, bez poczucia humoru, nie miałam na nic ochoty. Najwięcej bólu sprawiały mi zdjęcia, które robił nam Zayn. Nie umiałam a może nawet nie chciałam ich usunąć. A może bałam się po prostu tego, ze wypchnę je z pamięci?
Stałam na tarasie, owinięta ciepłym kocem, wpatrując się w gwiazdy. Był środek sierpnia, a właściwie już jego końcówka. Jak zwykle więc był to czas spadających gwiazd. Przynajmniej to, w dalszym ciągu sprawiało mi frajdę. Podczas moich rozmyślań, w pewnej chwili niebo rozjaśniło się niesamowicie i tuż nad moją głową przeleciała ogromna i najpiękniejsza gwiazda jaką kiedykolwiek widziałam. Pośpiesznie przymknęłam oczy i pomyślałam życzenie. Nigdy nie wierzyłam, ze się spełnią.
Chciałabym być w końcu szczęśliwa - pomyślałam jednak z załzawionymi oczami.
Podniosłam telefon ze stołu. 3 nieodebrane. Westchnęłam i oparłam się o barierkę. Po chwili poczułam wibracje w ręku i powoli spojrzałam na ekran. Tego nr jeszcze nie widziałam - powiedziałam po cichu nie wiedząc do końca czemu.., po czym z mocno uderzającym sercem przycinęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo? - spytałam po chwili. Nikt mi nie odpowiadał. Po kilku sekundach miałam zamiar nacisnąć czerwony guziczek, kiedy w końcu usłyszałam:
-Kinga? To ty?! - wychrypiał tak dobrze znany mi głos.
Zastygłam w pozycji, w której odebrałam telefon. Po co to zrobiłam? Żeby było mi jeszcze gorzej?
Nie. Gorzej i tak już nie mogło być. Teraz byłam wrakiem człowieka. Nawet babcia przestała się do mnie odzywać, bo cały czas ją olewałam. Nie chciałam tego robić, ale po prostu nie umiałam się przed nią otworzyć.
Nie musiałam właściwie zadawac sobie pytania po co odebrałam. Wiedziałam bardzo dobrze, że to on. Po prostu nie umiałam przestać go kochać..
-Tak, to ja - odpowiedziałam po chwili, zapominając że prowadzę rozmowę przez telefon.
-Nareszcie odebrałaś! Już się bałem, ze coś ci się stało. Wszystko.. ym.. ok?
Nie dowierzałam własnym uszom. Czy to ja byłam nienormalna, że tak reagowałam czy on jakiś psychiczny??
-Ty się mnie pytasz czy wszystko jest ze mną ok?! Najpierw zostawiasz mnie bez kompletnie żadnego wyjaśnienia, po tym jak razem spaliśmy, a potem mówisz że powiedziałeś o tym tylko kilku reporterom. I ty masz jeszcze czelność dzwonić do mnie i pytać czy wszystko jest ze mną ok??
Złapałam się za włosy i ześlizgnęłam na zimne kafelki płacząc.
-Powiedz mi, po co do mnie dzwonisz? Po co? Czy już nie wystarczająco zepsułeś mi wakacje i całe moje życie!? Po jaką cholere im to wszystko powiedziałeś?? Na cholere im to było? - wywrzeszczałam płacząc do słuchawki i czekając na odpowiedź.
-Zanim znów mi przerwiesz posłuchaj mnie. Jest mi przykro. Jest mi tak niewyobrażalnie przykro i głupio, ze to zrobiłem. Wiem, ze jestem palantem, debilem i najgorszym dupkiem, który kiedykolwiek cię zranił. Oni mnie szantażowali. Powiedzieli, ze jeśli się do tego nie przyznam to.. to opublikują moje nagie zdjęcia. Prywatne zdjęcia, kiedy byłem młodszy. Kinga, znasz mnie i dobrze wiesz, że nigdy nie zrobiłbym czegoś tak nieodpowiedzialnego,a już na pewno nie tobie. Ja.. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie już więcej znać. Masz do tego prawo i nie dziwię ci się. Brzydzę się siebie po rym, co zrobiłem, ale nie będę się usprawiedliwiał. Chciałem ci tylko to dopowiedzieć i przyrzec... że, że zawsze będę cię kochał. To były najwspanialsze dni w moim życiu. Te spędzone z tobą oczywiście. Nigdy nie zapomnę twojego zapachu ani lśniących oczu. Ale oczywiście wszystko zdupiłem.. Nie będę ci już zawracał głowy. Chciałem tylko, żebyś to wiedziała.
-Poczekaj! - wydusiłam z siebie jakimś cudem. - Nie wiedziałam o tych zdjęciach. Moja wina też w tym jest, bo nie powinnam aż tak ostro reagować i nawet nie dać ci się wytłumaczyć.. Ale to i tak już nie ma znaczenia. Naszej sytuacji nic nie zmieni. To nie możliwe żebyśmy dalej ze sobą utrzymywali kontakt, widywali się,  już nawet nie mówiąc o byciu ze sobą.
-Nie! Nie wszystko jest skończone! - przerwał mi, a jego głos od razu wydawał się być o wiele pogodniejszy i taki.. żywszy.
-Ale Zayn.. Jak ty niby sobie to wszystko wyobrażasz? Przecież nie możecie tu znowu tak po prostu przyjechać, dobrze wiesz jak to się skończy..
-My nie, ale ciebie chyba nikt tam siła nie trzyma, nie? - spytał po raz pierwszy się śmiejąc.

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział XXVIII

Staliśmy na przeciwko siebie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi? Czego nie chciałeś zrobić?!
-Wolałbym ci nie mówić, nie chce żebyś się denerwowała.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz. Mów do cholery! - wydarłam się na niego, zszokowana siłą swojego głosu.
-Proszę cię, nie krzycz. Ja na prawdę nie chciałem im tego mówić. Po prostu nie miałem innego wyjścia, oni chcieli nam robić zdjęcia. - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Nie wiem jakim cudem jeszcze tam nie wybuchłam. Czułam żar na całym ciele. Byłam po prostu gotowa do wszystkiego. Spojrzałam na niego i po chwili spytałam skołowana.
-Co ty człowieku pieprzysz?! Powiesz mi w końcu o co chodzi czy nie??
-Dobrze, proszę bardzo. Chcesz wiedzieć, to ci powiem. - spojrzał na mnie ponownie i zobaczyłam łzy w jego oczach. Zrobiło mi się głupio, że tak na niego nawrzeszczałam. Podeszłam bliżej niego i złapałam go za rękę.
-Przepraszam, - w końcu się uspokoiłam i oblał mnie zimny pot - nie chciałam na ciebie nakrzyczeć, tyle dla mnie zrobiłeś. Jeśli nie chcesz, nie mów mi. 
Przytuliłam się do niego i próbowałam wtopić się w jego bicie serca, które prawie eksplodowało.
-Ale chcę, nie mogę tego trzymać w środku - powiedział i odciągnął mnie od siebie. Popatrzyłam na niego nie do końca wiedząc na co mam się przygotować.
-Powiedziałem im... Powiedziałem.. przyznałem się, że.. że uprawialiśmy seks.


Mrugnęłam kilka razy, kiedy zrozumiałam słowa wypowiedziane z jego ust. Spojrzałam na niego jeszcze raz. 
-Cooo??!! Jak mogłeś? - teraz nawet nie byłam zła, byłam po prostu załamana i zrozpaczona.
Jezu - wyszeptałam i złapałam się za usta. Łzy znów naleciały mi do oczu.
-Kinga, przepraszam, na prawdę gdybym nie musiał, nie powiedziałbym im tego nigdy. To nie będzie nigdzie opublikowane. - Podszedł do mnie i chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam jego rękę. Nie umiałam dojść do siebie.
-Co jeszcze im powiedziałeś? Może jaki kolor stanika miałam, co?? Jesteś nienormalny rozumiesz?! - zaczęłam nerwowo chodzić tam i z powrotem, po całej szatni, co rusz wybuchając ze złości. Teraz nie byłam w stanie się uspokoić. Coraz bardziej się napędzałam. Stanęłam w końcu w miejscu tyłem do niego. Przeczesałam palcami grzywkę i odwracając się wysyczałam:
-Jesteś po prostu zwykłym dupkiem. A ja byłam głupia myśląc, że jakaś gwiazda może być inna od pozostałych.
Otworzył lekko usta chcąc coś powiedzieć, ale byłam szybsza.
-Nie musisz już nic mówić, wszystko jest jasne, teraz przynajmniej będziesz mógł znaleźć sobie kogoś bardziej dopasowanego do ciebie. Nie martw się, już nigdy więcej nic nie będziesz mi musiał tłumaczyć ani tym bardziej mnie widzieć. Nie będę ci już więcej przeszkadzała w twoim zasranym życiu.
Po moim skończonym monologu nawet nie zdołał uchylić warg. Stał w tym samym miejscu zaszokowany moją odpowiedzią. Podniosłam sweterek z ziemi, który upuściłam z wrażenia i wyszłam z szatni trzaskając drzwiami.
Nie wiedziałam gdzie mam iść, szłam przed siebie coraz szybciej, żeby nikt mnie przypadkiem nie dogonił. Chociaż kto niby miał mnie gonić? Gdziekolwiek bym sie nie pojawiła, tam stawało się coś złego. Ciążyło na mnie jakieś fatum.. Poczułam po chwili idąc ciemną uliczką, że zimno mi w policzki. Nawet nie zauważyłam momentu, w którym zaczęłam płakać i łzy leciały strumieniami. Szłam pustym chodnikiem na autobus, cały czas myśląc tylko o jednym:
Co on zrobił?? Co ja zrobiłam...?

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział XXVII

Wszyscy byli szczęśliwi. Dziewczyny skakały, chłopcy, którzy przyszli na koncert się uśmiechali. Stałam z kilkoma przyjaciółkami i tłumem fanów za nami, przed głównym wejściem na stadion. Gdzie nie popatrzyłam, widziałam uśmiechniętą buzię. Wszyscy je mieli. Wszyscy tylko nie ja. Nie będę szczęśliwa,  dopóki Zayn mi wszystkiego nie wytłumaczy. Do samego końca koncertu nie wiedziałam czy to wszystko się uda. Musiałam się jednak cholernie wysilić i dać z siebie wszystko. Inaczej.. Nigdy nie ułożę sobie normalnego życia.
(..) Koncert wyszedł niesamowicie. Stałyśmy w drugim rzędzie i miałam świetny widok na chłopców, z którymi jeszcze tak niedawno gadałam twarzą w twarz jakby nigdy nic.. Przyszedł jednak czas na podpisywanie płyt i robienie sobie zdjęć z fanami. Stałam w środku długiej kolejki do stołu chłopców. Czym bliżej byłam, tym bardziej się denerwowałam. Jeśli nie rozegram tego dobrze, już nigdy ich nie zobaczę, chociaż czy to w ogóle miało znaczenie? Pewnie i tak nie będę miała już nigdy możliwości, żeby chociaż na sekundę zamienić z jednym jakieś słowo..
W końcu podeszłam do stołu. Pierwszy siedział Harry. Podałam mu płytę i dopiero wtedy spojrzał na mnie. Jego uśmiech zmalał i tyrpnął łokciem Liama, który siedział koło niego. Obydwoje popatrzyli na mnie, jakbym miała jakiś zakaz pojawienia się na ich koncercie a jednak przyszłam. Nie spodziewałam się aż tak ostrej reakcji na mój widok. Co takiego sprawiło, że nagle musieli wyjechać i po ich minach sądząc nienawidzili mnie?!
-Możecie mi w końcu podpisać ta płytę? Nie będę tu stać w nieskończoność. - powiedziałam tak zimnym głosem, że aż sama się przeraziłam. Skąd we mnie tyle nienawiści i to w stosunku do nich? Wszystko zdawało się nie mieć sensu. A ja brnęłam w tym jeszcze głębiej..
Harry jakby trochę obudzony moim głosem przetrzepał włosy i złożył autograf na płycie, po czym wgapiając się we mnie podał ją Liamowi. To samo zrobił Li, podając Niallowi. Lou i Zayn już mnie zauważyli. Nic dziwnego, w końcu na chwilę zatrzymałam kolejkę, a oni patrzyli co było tego powodem. Oczywiście jak zwykle ja.. Niall i Tomo uśmiechnęli się do mnie, choć widać było na kilometr, że nie było to ani trochę szczere.
Największy cios dopiero przyszedł. Zayn patrzył na mnie wzrokiem, którego nie umiem opisać. Wyglądał jakby widział mnie pierwszy raz w życiu, albo jakbym była jakąś gwiazdą. Nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Słyszałam jak przyjaciółki szeptają coś o nas za moimi plecami - dopiero wtedy wszystkie mi uwierzyły.
-Nie chcesz mi czegoś wyjaśnić? - spytałam po chwili głosem trzęsącym się jak galareta.
Pozostała czwórka chłopców spojrzała się na nas, zaciekawiona zwrotem zdarzeń.
-No?! - poganiałam go, a on patrzył się na mnie z lekko uchylonymi wargami, zupełnie zszokowany moją obecnością. Zrobiło mi się niewyobrażalnie przykro. Przecież dosłownie dwa dni temu zachowywaliśmy się jak normalna para, a teraz? Stoimy i gapimy się na siebie jak debile.
Ale nie mogłam dać po sobie poznać, że jest mi smutno. Musiałam w końcu wdrążyć swój plan w życie. Wiedziałam przecież, że przy tych wszystkich ludziach niczego sobie nie wyjaśnimy. Ochroniarz szedł już w moją stronę, zapewne żeby mnie pośpieszyć. Musiałam więc działać szybko.
Tyrpnęłam Renatę w brzuch na znak, ze zaczynam akcję. Szybkim ruchem zgarnęła moją płytę ze stolika, na którym w sekundę potem już byłam i zawieszałam się na szyi Malika.
Ochroniarz zaczął biec, więc wyszeptałam mu na ucho:
-Ochroniarz ma mnie zanieść na zaplecze, tam pogadamy.
Dosłownie po jednej setnej sekundy poczułam na sobie czyjeś ogromne łapy. Wisiałam po chwili w powietrzu, bo facet nie dość że był gruby to miał ponad 2 metry. Spojrzałam na Malika, a on pokazał kierunek w którym mieliśmy iść, a raczej w którym on miał mnie nieść. Przynajmniej tak mi się zdawało...
Jedyne co jeszcze udało mi się usłyszeć i zobaczyć to śmiech dziewczyn i Olę, która wyłączała kamerkę, bo oczywiście kazałam jej to wszystko nagrywać, nie miałam przecież żadnej pamiątki...
Ochroniarz postawił mnie w końcu na podłodze i bez słowa zamknął w jakimś pomieszczeniu, które przypominało szatnię.  Rozejrzałam się i zobaczyłam, ze na wieszakach wiszą ciuchy. Kinga nie rób tego. Trochę nie wypada..-pomyślałam, ale to było silniejsze ode mnie. Dotknęłam bluzy Zayna i wyczułam w kieszeni coś twardego. Wiedziałam, że ta sierota zostawi telefon.. Wyciągnęłam go i wbiłam swój nr. Wiem - ironia losu, chodzić ze sobą ale nie mieć swoich namiarów.. Zawsze spoko. Już miałam go odłożyć, ale moja ręka wcale nie chciała iść w kierunku bluzy. Po chwili byłam już w jego galerii ze zdjęciami. Dopiero wtedy zobaczyłam coś szokującego. Najpierw było ok, jakieś jego zdjęcia, drzewa ble ble ble. Po kilku takich wyskoczyło mi pełno moich zdjęć, które miałam na fb i tt. Jechałam w dół,a  lista zdawała się nie mieć końca. Za chwilę dostrzegłam jednak coś o wiele lepszego. Zdjęcia, na których byliśmy razem. Było ich po prostu mnóstwo. Niektóre - specjalnie pozowane, śmieszne i głupie i te zrobione z zaskoczenia. Nigdy nie widziałam ani jednego z nich, chociaż Zayn zawsze bawił się fonem.
Od jednego jednak nie umiałam oderwać wzroku. Zdjęcie, wykonane ostatniej nocy. Nocy, w której po raz pierwszy byłam tak blisko z chłopakiem, którego kochałam i będę go kochać, niezależnie od tego co zrobił. Nie wiem czemu nie pamiętałam momentu, w którym je robił. Zdjęcie przedstawiało nas śmiejących się i wtulonych w siebie na sofie.
Łzy napłynęły mi do oczu. Czemu to się musiało tak skończyć? Czemu ten pech musi mnie cały czas prześladować. Mam dopiero 17 lat! Dlaczego musiałam już tyle wycierpieć?
Uroniłam kilka łez ale na szczęście w porę się opanowałam. Nie przyszłam tu po to żeby ryczeć. Zaznaczyłam kilkadziesiąt naszych wspólnych zdjęć po czym wysłałam je sobie na komórkę. Po skończonej tranzakcji schowałam komórkę Malika na miejsce. Czekałam w szatni już ponad godzinę. Teraz jednak nie mogę się poddać, za daleko to wszystko zaszło - pomyślałam i zaczęłam układać sobie w głowie przemówienie. Wiedziałam, ze więcej mogę już nie mieć takiej szansy. Mijały jednak sekundy, minuty i godziny, a ja wciąż czekałam. Podchodziłam w końcu do drzwi, które kilka metrów przede mną się otworzyły. Zayn wszedł do środka trochę niepewnym krokiem i zamknął je po cichu. W ogóle nie przypominał siebie, pierwszy raz widziałam że.. czegoś się wstydzi. Stanęłam jednak jak wmurowana i serce znów zaczęło mi mocniej bić na jego widok. Przynajmniej to się nie zmieniło. On spojrzał na mnie dosyć przerażonym wzrokiem, bojąc się, że go zaraz pobije. Zaczerpnęłam ogromną ilość powietrza i robiąc krok w przód powiedziałam:
-Czemu wyjechałeś bez słowa? Co ci zrobiłam?!
I spojrzałam na niego. Miałam zaszklone oczy, a przecież obiecałam sobie , że nie rozpłaczę się przy nim. Po chwili ciszy usłyszałam jego głos, który spowodował, że po całym ciele przeszły mnie ciarki.
-Kinga ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Ja.. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie chciałem żebyś miała przeze mnie problemy. Jesteś dla mnie całym światem, myślałem, że już nigdy więcej cie nie zoba.. - nie pozwoliłam mu dokończyć. Moje ciało nie umiało wytrzymać bez niego ani sekundy więcej. Rzuciłam się mu na szyję i ściskałam jak najmocniej. Spojrzeliśmy sobie po chwili w oczy i dopiero wtedy jego źrenice wydawały się większe i bardziej szczęśliwe, choć dało się zauważyć jakieś dziwne przebłyski, jakby nie powiedział mi jeszcze wszystkiego.
-Nie chcę cię znów stracić - wyjąkałam przez łzy, które nagle znalazły się na moich policzkach. Puściłam go, ciągle wpatrując się mu w oczy. Zdałam sobie sprawę, że on.. płakał. On na prawdę płakał.  Nie były to jednak pojedyncze łzy. On beczał w najlepsze. Patrzyłam na niego i ani trochę nie przypominał Zayna Malika z 1D. Ten był skromny, pokorny i niesamowicie kruchy. Co takiego zrobił, że doprowadziło go to do tak ogromnego płaczu?
Wiedziałam, ze te łzy są przeze mnie. Gdyby nie ja, obydwoje nie mielibyśmy teraz takich problemów. Ale w końcu to ja! Zawsze w czymś dobrym musi przydarzyć mi się coś okropnego.
Malik zbliżył się w końcu do mnie i wziął za ręce.
-Obiecaj mi, że niezależnie od tego co o mnie usłyszysz, nie przestaniesz mnie kochać.
-Co? O czym ty mówisz? Przecież kocham cię nad życie! O co ci chodzi? - spytałam, puszczając jego ręce. Moje zaniepokojenie wzrastało w niebezpiecznie szybkim tempie.
-Kinga, zrozum, oni mi kazali, ja nigdy bym im tego nie powiedział, ja.. ja nie chciałem tego robić..

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział XXVI

Proszę was włączcie sobie to:
https://www.youtube.com/watch?v=xGPeNN9S0Fg


Spałam po prostu cudownie. Ostatni dzień przyniósł wiele dobrego. Nie tylko ja czułam się lepiej, Malik też w końcu odżył. Obudziłam się, ale nie otworzyłam jeszcze oczu. Podniosłam rękę i chciałam położyć ja na policzku Zayna, ale opadła na pustą poduszkę. Otworzyłam szybko oczy i nie zobaczyłam nic więcej oprócz mojej ręki leżącej na środku łóżka. Podniosłam się i spuściłam nogi na dywan. Rozejrzałam się po pokoju. Jedyne rzeczy, które zauważyłam należały do mnie. Mój wzrok zatrzymał się w końcu na stole, na rogu pokoju. Wstałam i podeszłam do niego powoli, bojąc się, że mogę coś zrobić źle. Leżała na nim złożona kartka. Moja ręka wyglądała jak trzęsienie ziemi. Złapałam jednak kawałek papieru i otworzyłam go. Nie musiałam długo czekać na reakcję mojego ciała. Rzuciłam kartkę na ziemię i zbiegłam w rozpaczy po schodach, prawie się zabijając.
-Kochanie? Zayn! Jesteś tu? - chodziłam po domu i zaglądając do każdego pomieszczenia wołałam go. Najgorsze jednak dopiero się stało. Wyleciałam na dwór lecz tam też zobaczyłam pustkę, reporterów już nie było...
Na boso wybiegłam przez furtkę na ulicę i raniąc sobie stopy kamyczkami, które były na drodze, nacisnęłam na klamkę ich furtki. Po raz pierwszy była zamknięta. Przeskoczyłam przez płot i podeszłam do drzwi kulejąc, bo zeskakując spadłam na krzak. Weszłam po schodach i zaczęłam dobijać się do drzwi. Ani jedno okno nie było otwarte. Na jednym parapecie leżała jednak zwinięta gazeta. Cały czas chodziły mi po głowie słowa, które zobaczyłam na kartce. Dwa słowa, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Przepraszam, musiałem...
Podskoczyłam do okna i sięgnęłam po gazetę. Wielki tytuł na przodzie był nie do pominięcia.
"One Direction w Polsce! Czy będzie koncert?! Zdjęcia Zayna Malika i nieznanej nastolatki. Czyżby nowa miłość gwiazdy, w której kochają się wszystkie nastolatki?
Patrzyłam, a właściwie wgapiałam się w pierwszą stronę gazety nieobecnym wzrokiem.
Boże, on mnie opuścił - przekrzykiwałam głos mówiący w środku, że wszystko jest ok.. Ześlizgnęłam się bezwładnie na posadzkę. To nawet nie był płacz - lamentowałam jak tylko najgłośniej umiałam. Nie obchodziło mnie już to, że ktoś mógł mnie usłyszeć czy zobaczyć. Bo to ja już nigdy więcej mogłam nie zobaczyć mojego chłopaka. Chłopaka, który odmienił moje życie na zawsze i który na zawsze będzie w mojej pamięci zajmował honorowe miejsce. Chłopaka, który wyjechał, nawet się nie pożegnawszy.
Po dwóch godzinach beczenia pod drzwiami, które już nie należały do nich, wróciłam do domu. Od razu poszłam na strych, żeby nie wlecieć przypadkiem na babcię. Nie miałam teraz na nic ochoty, a już na pewno na opowiadanie jej co się stało. Opadłam bezwładnie na łóżko i trzymając w ręku zgniecioną kartkę, która podniosłam z podłogi, włączyłam EskeTV. Rozwinęłam papierek i wgapiałam się bezmyślnie w te dwa durne słowa. Co to niby miało znaczyć? Co?! Zależało mu tylko na tym, żeby się ze mną przespać i teraz mógł już sobie stąd wyjechać!?
-Tak sie cholera nie robi! - krzyknęłam i cisnęłam kartkę w równoległą ścianę.
Nagle usłyszałam jakiś pisk w telewizji, spojrzałam odruchowo w tym kierunku swoimi podkrążonymi oczami. Nie wiedziałam, że w tym dniu coś jeszcze mogłoby mnie zaskoczyć. Prezenter ledwo co przekrzykiwał pisk fanek, ale dało się usłyszeć, ze mówił o koncercie. O koncercie 1D. Miał się odbyć na stadionie chorzowskim...
Wzięłam telefon i wykręciłam nr Kingi - jednej z moich najlepszych przyjaciółek i wybuchając płaczem co jedno słowo, opowiedziałam jej o wszystkim. Nie spodziewałam się, że aż tak mi ulży. Powiedziała, że zamówiła już kilka biletów dla całej naszej paczki. Nie wiedziałam do końca czy się z tego cieszę czy na odwrót. Po jeszcze kilku telefonach prawie już nie płakałam. Ta sama historia opowiadana kilkanaście razy z czasem stała się po prostu śmieszna i żałosna. Niektóre dziewczyny nie do końca mi wierzyły, bo przecież kto uwierzy jakiejś zwykłej nastolatce w to, że chodziła z taką seksowną gwiazdą.
(..) Dzień później byłam już u koleżanki w Katowicach. Wymyśliłam może niekoniecznie plan, ale sytuację, którą bez trudu uda mi się zaaranżować. Miałam taką nadzieję...