czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział XXV

Wyleciałam z domu jak opętana. Malika nigdzie nie było. Nie mogłam go nawet zawołać. Kompletnie nie wiedziałam co robić ani w która stronę biec. Wyjrzałam przez furtkę i serce podskoczyło mi do gardła. Na drodze stało 2 facetów. Nawet jakby było daleko a ja byłabym niedowidząca i tak od razu bym ich poznała. Zayn stał na przeciwko Dawida i trzymał go za koszulkę, na wysokości mostka. Zaczął wytykać mu coś palcem i szczerze mówiąc Dawid wydawał się przerażony. Podbiegłam w końcu do nich nie za szybko, bo trzęsłam się jak galareta. Odciągnęłam ich od siebie i pociągnęłam Zayna w stronę furtki. Nie miałam nawet siły nic mówić, dziennikarze byli przecież tak blisko, jedno głośniejsze słowo i od razu by przylecieli.
Malik szedł za mną posłusznie, ale mamrotał coś pod nosem, że najchętniej zabiłby go, za to co robi.
Nagle obydwoje stanęliśmy w miejscu. Dźwięk, a właściwie słowa, które dotarły do naszych uszu, spowodowały, że moje ciało zamarło. Chciałam się ruszyć, ale nie umiałam nawet otworzyć ust, żeby coś powiedzieć.
-Już po was - wyszeptał czyjś głos za naszymi plecami po czym z ogromną siłą wykrzyczał - Ludzie!!! Zayn Malik z One Direction tu jest! Szybkooooo chodźcie!!!!!
Po czym patrząc na naszą reakcję zaczął się śmiać z satysfakcją. Mój wzrok od razu przykuły schody chłopców i poruszające się bardzo szybko mikrofony na długich kijkach. Poczułam na sobie czyjś dotyk, ale wszystkie te wydarzenia dochodziły do mnie z kilkusekundowym opóźnieniem. Byłam po prostu w tak nieprawdopodobnym szoku, że myślałam ze to Dawid mnie gdzieś porywa... Zorientowałam się jednak, że ktoś niosąc mnie na rękach, biegnie bardzo szybko w stronę wejścia do domu. Okrążyliśmy go jednak i weszliśmy od drugiej strony do piwnicy. Malik postawił mnie na podłodze a ja szybko zamknęłam drzwi od piwnicy na wszystkie możliwe zamki, potem zrobiliśmy to samo z głównymi drzwiami i pozamykaliśmy wszystkie okna. Widok, który zobaczyliśmy z małego okienka na strychu był przynajmniej dla mnie przerażający. Kilkunastu reporterów siedziało na trawie przed głównymi schodami. Co takiego Dawid im nagadał, ze mu uwierzyli i tu przyjechali?!
Nic nie dawały moje wyjścia do nich i granie, że jestem normalną dziewczyną, która na oczy nie widziała 1D. Babci też nie wierzyli. Mój dom stał się dla nas pułapką. Miałam nadzieję, że jednak szybko się poddadzą i Zayn będzie mógł normalnie wrócić do domu. Niestety, jak zwykle się myliłam.
(...) Moje życie nie może być tak beznadziejne. Z resztą to już nawet nie było życie. Nie spałam kilka dni. Bałam się, ze gdy otworzę rano oczy, nie będzie przy mnie ani Zayna ani reporterów na dole. On jednak też nie spał. Zdawało mi się nawet, ze ma pewne objawy depresji. Nic dziwnego. Nie mógł robić kompletnie nic.
Z czasem nawet ze sobą już nie rozmawialiśmy tak ochoczo jak dzień wcześniej, nie mówiąc o zeszłych tygodniach. Na początku było dosyć normalnie; ja przepraszałam, on mówił że to nie moja wina, przynajmniej spędzimy ze sobą trochę czasu. Nie umiałam się jednak odnaleźć w tej sytuacji. Czuliśmy się jak zwierzęta zamknięte w małej klatce, w końcu musiałam coś z tym zrobić.
-Zayn, ja już dłużej tego nie zniosę, nie może tak być! Nie możesz tutaj siedzieć, musi być jakiś sposób, żebyś stąd uciekł. oni tutaj siedzą już trzeci dzień..
-Kinga, sama nie wierzysz w to, co mówisz. Dobrze wiesz, że nawet jeśli mnie tu już nie będzie, oni stąd się tak szybko nie pozbierają i będą tu gnić. Chcę być z Tobą, ok? Kocham Cię. - powiedział, po czym pocałował mnie w szyję delikatnie obejmując w talii. Oczywiście staliśmy w ciemnościach bo zbliżała się noc, a do tego były zasłonięte rolety. Widziałam jednak jego oczy, w końcu były błyszczące. Tak dawno nie widziałam w nich nic oprócz smutki i przygnębienia. Parsknęłam śmiechem i prawie go oplułam.
-Co cię tak śmieszy? - spytał i pocałował mnie w usta, lekko gryząc moją dolną wargę. Kiedy już się od niej oderwał, powiedziałam:
-Wyglądasz jak takie groźne zwierze, co ci się stało z oczami? - zaczęłam się śmiać. Popchnął mnie lekko i obydwoje leżeliśmy już na łóżku.
-Bo mam ochote na polowanie - odpowiedział po chwili, cały czas wpatrując się we mnie.
Przysunął sie jeszcze bliżej mnie i powoli, trochę drżącymi rękami zaczął odpinać mi bluzkę. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Jego oczy były po prostu nie do opisania. Wyrażały tysiąc emocji na raz, ale ta jedna była najważniejsza - szczęście.
Był tak cholernie seksowny, że po raz pierwszy straciłam przy nim panowanie nad sobą. Dorwałam się do jego ust i zaczęliśmy się całować jak szaleni. W między czasie pozbyliśmy się dosyć szybko ubrań. Teraz jedyną przeszkodą była bielizna. Nie zastanawiałam się nad tym co mi wolno, a czego nie. Teraz nic oprócz nas po prostu nie istniało.
Przyparłam go do łóżka i nachyliłam się nad nim tak, że moje włosy opadały aksamitnie na jego ramionach, umięśnionych rękach i torsie. Przełożyłam jedną nogę przez jego tułów i pozwoliłam wędrować jego rękom po moim ciele, aż w końcu odpięły stanik.
Objął mnie mocniej i przeturlaliśmy się, tak ze tym razem to on był na górze. W tym momencie zrobiło mi się niesamowicie duszno, oczywiście nie było możliwości otwarcia przynajmniej jednego okna...
Za chwilę byliśmy już jednak całkiem nadzy. Nie umiem określić ile to trwało. Były to jednak najcudowniejsze minuty, jak nie godziny w moim życiu, pomimo całej tej sytuacji..
Moment, w którym był we mnie całym sobą był po prost nie do opisania. Zdawało mi się jednak, ze kochaliśmy się całą wieczność.
-No świetnie, będę miała teraz ślady na całym ciele! Nie mogłeś się najpierw ogolić? - powiedziałam, kiedy leżeliśmy juz spokojnie wtuleni w siebie i niesamowicie szczęśliwi. Moje serce jeszcze długo nie umiało dojść do siebie, z resztą wystarczyło, ze spojrzałam na niego i połykałam jego ciało w kawałkach - od razu oblewałam się rumieńcem, a przecież robiliśmy gorsze rzeczy i wtedy nie było mi tak wstyd...
Wstałam po chwili i zaczęłam się ubierać. Babcia kiedy wróci nie może nas przecież zobaczyć w takim stanie. Z ubrań, które miałam na sobie zanim Zayn się na mnie rzucił znalazłam tylko spódniczkę... Było mi trochę głupio tak paradować przed przyglądającym mi się półnagim Malikiem bez stanika, no ale pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz - pomyślałam.
-Malik - w końcu powiedziałam surowym tonem - gdzie jest mój biustonosz i majtki?!
Popatrzył na mnie, jakby pierwszy raz w życiu słyszał o istnieniu takich rzeczy.
-No jak to gdzie? Skąd moge wiedzieć? Poschylaj się jeszcze trochę to na pewno znajdziesz.
-Ty zboczuchu! - krzyknęłam pokazując mu język i rzucając w niego poduszką z przyczepionymi do niej jego bokserkami w.. traktorki i kombajny...
-Swoją droga fajne gacie - wybuchłam śmiechem.
Jakimś cudem ubraliśmy się bez ponownego rozbierania nawzajem, chociaż nie wiem jakim udem się opanowałam. Poszliśmy na strych obejrzeć "Sierociniec" choć i tak nic nie wiedziałam z tego filmu bo cały czas śmialiśmy się i gadali o różnych pierdołach. Nie pamiętam jednak końca tego dnia. Za dużo się wydarzyło jak na jeden raz, przynajmniej dla takiej zwykłej dziewczyny jaką byłam. Zasnęliśmy  w końcu wypoczęci i zadowoleni po kilku dniach prawdziwego horroru...

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział XXIV

Obudziłam się przed świtem, a właściwie obudził mnie koszmar. Śniło mi się, że Dawid przyszedł do nas i zrobił zdjęcia chłopcom, nie muszę mówić co było potem.. To zaczyna się już robić chore, nie może tak dalej być.
Teraz rozejrzałam się po strychu i odetchnęłam z ulgą. Zayn, Liam i Niall spali na łóżku, Lou i Harry na materacu. Przeszłam koło nich bezszelestnie i zeszłam na dół, cały czas wspominając wydarzenia z tej nocy. Po przeprosinach Liama weszliśmy do domu uśmiechnięci. Harry nadal był trochę naburmuszony, ale po jakimś czasie mu przeszło. Co prawda, nie rozmawiałam jeszcze z babcią, ale zgodziłam się na przenocowanie ich ten jeden raz. Tak dla bezpieczeństwa i pewności. W jakimś momencie musiałam się spytać jak oni w ogóle wyszli z tego domu.
-A no... Pod dywanem w kuchni jest taka piwniczka, z której jest drugie wyjście - w lesie.
Wtedy popatrzyłam na nich i wybuchłam śmiechem. nikt jednak nie śmiał sie razem ze mną.
-Mówicie serio?! - spytałam i wytrzeszczyłam na nich oczy.
-No serio, a niby jak inaczej mieliśmy stamtąd wyjść? - odpowiadał mi Lou po jednym słowie przez śmiech.
-No tak, u was w Anglii takie rzeczy są pewnie normalne - powiedziałam pokazując mu język.
Nie wiem za bardzo co działo się potem. Urwał mi się film i obudziłam się już w łóżku. Pewnie Malik mnie zaniósł. Wyobrażałam sobie jak oplatał moje ciało w bardzo bliskim uścisku, a ja jego szyję.. Przerwałam jednak szybko.
Teraz miałam zmierzyć się z większym problemem... BABCIA.
Na pewno słyszała jak hałasowaliśmy po północy, śmiechu chłopców nie da się nie zauważyć, z resztą mojego też nie..
Stała w kuchni i piła kawę. Nie wiem jak można wstawać codziennie przed 5!? Na razie nie jest źle, pomyślałam bo babcia zdawała się uśmiechać do mnie.
-Cześć babuś - powiedziałam i przytuliłam się do niej.
-Co taki wcześnie kochanie?
-Miałam zły sen. Nie moge spać.
-Ciekawe jakie wrażenia się do tego przyczyniły... Zapach męskich perfum jest w całym domu, nawet na tobie! Chcesz mi coś powiedzieć?
Teraz uśmiechała się do mnie jeszcze bardziej, ale oczekiwała też, że powiem jej resztę, o której nie wiedziała.
Nie wiedziałam jak się do tego zabrać, ale w końcu stwierdziłam, że najlepiej będzie jak powiem jej wszystko od początku i tak też zrobiłam. Co prawda zajęło mi to godzinę, ale przynajmniej babcia nie była zła i wiedziała już z kim się zadaję..
(..) Robiłam naleśniki dla chłopców. Może mistrzynią w kuchni nie byłam, ale naleśniki robiłam najlepsze w rodzinie. Było już jasno, no bo w końcu było już po 6 i zdawało mi się w pewnej chwili, że ktoś schodzi ze schodów. Zignorowałam to jednak, bo od zawsze miałam dziwne schizy i słyszałam np. jak ktoś chodzi po domu, a nikogo oprócz mnie wtedy w nim nie było..
Nagle jednak wystraszyłam się i strąciłam telefon z blatu. Ktoś zaczął gilgotać mnie od tyłu...
-Zayn, weź mnie puść, chcesz żebyśmy wszystkich obudzili?!
Kiedy się odwróciłam zapiszczałam jeszcze głośniej.
-Lou!! Cholera jasna, chcesz żebym dostała zawału?! - zaczęłam się śmiać z buzią pełną naleśników..
-Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać - powiedział i parsknął śmiechem.
Oczywiście zaraz zaczęła się schodzić reszta, bo albo poczuli zapach jedzenia albo obudził ich mój pisk.. Tylko Zayn jak zwykle spał dalej. Chłopcy po śniadaniu zwinęli się dość szybko; podziękowali za noc i śniadanie i poszli do domu.
Ja udałam się na strych. Podeszłam do łóżka mojego śpiocha i się nad nim nachyliłam.
-Zayn, już po 12, nie uważasz, że już trochę późno? Może zrobilibyśmy coś dzisiaj? - spytałam i pocałowałam go w cieplutki policzek. Poczułam nagle coś na moim tyłku i już leżałam na Maliku.
-Co ty robisz? Już Lou mnie dziś wystraszył - powiedziałam śmiejąc się i coraz bardziej czerwieniąc.
-Sorki kochanie, chodź no do mnie - powiedział uroczym głosem i przysunął się do mnie, po czym pocałował w usta.
-Wiem, że może to trochę za wcześnie i nie romantycznie, ale... - zaczął nieśmiało - Chcesz ze mną być?
Spojrzałam na niego i wyprostowałam się. Mina trochę mi zrzędła. Po tych kilku tygodniach umiałam rozpoznać kiedy ściemnia. Patrzył na mnie jednak całkiem poważnie. Nie miałam się nad czym zastanawiać. Ale czy na pewno dam sobie z tym wszystkim radę? Czy byłam gotowa na coś tak wielkiego?
-Żartujesz sobie ze mnie Malik? Oczywiście, że chce!!!!!! - krzyknęłam z radości i wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak chwilę nic nie mówiąc, aż w końcu wstałam, bo ktoś wjechał na nasz podjazd.
-Pewnie babcia wróciła ze sklepu - powiedziałam podchodząc lekko kołyszącym się krokiem do okna i dodałam: - Dziwne... Nikt nie przyjechał.
Zayn wstał z łóżka i podszedł do mnie, obejmując mnie delikatnie w talii i tuląc do siebie.
-Może ci się przesłyszało, też tak czasem ma... - urwał.
-Co się stało???
-BOŻE. Oni wrócili. - spojrzał na mnie przerażającym wzrokiem. Teraz po raz pierwszy widziałam w jego cudownych oczach nie tylko ból i troskę. Widziałam prawdziwe przerażenie i strach.
-Co? Ale Zayn, o co ci chodzi? Ja nikogo nie widzę! Kto wrócił? - pytałam, ale on milczał za bardzo zszokowany, żeby coś jeszcze powiedzieć.
Nie musiał mi odpowiadać. po chwili sama zobaczyłam. Na podjeździe chłopców właśnie parkowało czarne, duże audi. Po chwili wyszło z niego kilku facetów z kamerami i puszystymi mikrofonami.
-Boże, to się nie może dziać na prawdę - wyszeptałam, ale nie wiedziałam, że te słowa w ogóle wyszły z moich ust.
-Kinga, oni tam są. Chłopcy są przecież w środku... - powiedział Malik i zbiegł szybko na dół po schodach.
-EJ! STÓJ!! Nie bądź niemądry! Nie możesz im się pokazać! - wrzeszczałam, ale on mnie już nie słuchał...

_______________________________
Dedykacja dla Emily, która czyta i komentuje mojego bloga :) Bardzo się z tego cieszę :D
Ale również dla wszystkich, mam nadzieję, że się wam spodoba!

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział XXIII

Coś spadło mi na poduszkę. Obudziłam się i przestraszona szybko otworzyłam w oczy. Okienko na strychu, przy którym spałam było otwarte. Spojrzałam na poduszkę i prawie zaczęłam piszczeć. Gdybym leżała bliżej okna, dostałabym kamieniem! KAMIENIEM!!
Skąd do cholery wziął się na mojej poduszce kamień?! Nagle mnie olśniło. Podniosłam się na kolana i wysunęłam głowę przez okno. Zanim cokolwiek zobaczyłam, dostałam jakimś papierkiem w czoło.
No świetnie, kto se ze mnie robi jaja? Kiedy papierek spadł na dół, po odbiciu się od mojej twarzy, zobaczyłam jakąś postać na tarasie. Zaczęła mi machać...
Ok. To było dziwne. Wstałam z łózka i po cichu zeszłam na dół, do salonu. Po drodze zahaczyłam o kuchnię i wzięłam jedną z najcięższych patelni, jakie miałam. Tak, na wszelki wypadek, gdyby to był ktoś na kogo nie czekałam. 
Przysuwałam się coraz bliżej drzwi balkonowych i w końcu je otworzyłam. Od razu uderzyło we mnie świeże, rześkie powietrze i zobaczyłam jakąś czarną plamę, która próbowała zeskoczyć z barierki..
-Ej! Stój! - krzyknęłam i od razu podbiegłam do tej postaci. Dopiero wtedy zauważyłam, że chłopak jest dosyć dziwnie ubrany. Jego strój był niby normalny, ale miał na głowie kominiarkę... Popatrzyłam na niego zszokowana, a on zeskoczył przede mnie i ściągnął kominiarkę.
-Niall! - ucieszyłam się i odruchowo go przytuliłam. Odwzajemnił mi się uśmiechem i także mnie przytulił.
-Kinga, nie ma czasu, musimy otworzyć chłopakom! 
No tak, zupełnie zapomniałam o reszcie! Weszliśmy po cichu do domu i skierowaliśmy się do głównych drzwi. Przekręciłam dwa zamki i pchnęłam je, lecz wróciły do mnie w jakimś dziwnie szybkim tempie.
-O BOŻE! Przepraszam! - powiedziałam wychodząc drugi raz, ostrożniej. Lou trzymał się za nos.
-Nic się nie stało, nie pierwszy i nie ostatnio raz dostałem drzwiami.
Wybuchliśmy śmiechem.
-Może lepiej wejdźcie do środka - zaproponowałam i wszyscy zaczęli wchodzić do domu. Miałam już przekroczyć próg, kiedy ktoś pociągnął mnie za rękę od tyłu. Odwróciłam się tyłem do wejścia cała w skowronkach.
-Cześć piękna - powiedział mój kochany mulacik, po czym mocno przytulił. Spojrzałam w jego cudowne brązowe oczy i zatopiłam się w nich całkowicie. Zaczął gładzić mnie po policzku. Przeszły mnie cholernie przyjemne ciarki. Moja dłoń powędrowała do jego szyi i karku. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Czułam jak wali mu serce. Ostatnie spojrzenie głęboko w oczy, przymknęłam powieki i...
-Kurde! Wchodźcie do tego domu! Chcecie żeby ktoś was zobaczył? - krzyknął na cały regulator Liam.
Zayn przewrócił oczami i przepuścił mnie w drzwiach. Nie dowierzałam własnym oczom. O co chodziło? Liam i Zayn chyba za sobą nie przepadali...
Weszliśmy do domu i usiedliśmy przy stole, bo tam aktualnie wszyscy się znajdowali. Mieli dosyć podzielone miny. Lou, Niall i Zayn zachowywali się normalnie. Harry i Li nie bardzo..
Wiem, że na pewno było to dla nich kolejne, wielkie przeżycie, takie ukrywanie się przed kamerami, ale przecież też żadna nowość. Zdawałam sobie sprawę, że to moja wina. Atmosfera była dosyć napięta, ale czułam, że muszę w końcu coś powiedzieć. 
-Słuchajcie, nie chcę zrzucać na nikogo winy. Wiem, że to wszystko przeze mnie, że teraz musicie tu siedzieć, bo to mój pseudo kolega poznał Zayna, ale on sam zachęcał mnie do tego, żebym poszła pogodzić się z Dawidem. Nie spodziewaliśmy się, a już na pewno nie ja, że okaże się takim dupkiem. Wiem, że to dla was strasznie stresujące....
-Co ty gadasz w ogóle dziewczyno?! - przerwał mi w połowie zdania Liam i spojrzał na mnie takim zimnym wzrokiem, że zmroziło mi krew w żyłach. - Co ty możesz wiedzieć o tym, co czujemy?! Zdajesz sobie sprawę do czego doprowadziłaś? Pozbawiłaś koncertu polskich fanek, bo ci dziennikarze jeszcze tu wrócą. Nie wiem w ogóle po co tu przyjechaliśmy. - Przy tych słowach już nie wytrzymałam. Wszyscy wgapiali się we mnie jakbym była trendowata. Tylko Malik trzymał mnie za rękę, która opierała się na stole.
Zacisnęłam usta i wybiegłam z domu. Ktoś za mną wołała, ale nie miałam ani ochoty ani siły się obracać. Jak ja to robię, że z jednego problemu wkopuję się w kolejne?! Usiadłam za altanką, na trawie.
Łzy leciały same, nie musiałam się nawet wysilać, żeby je zatrzymać. Nie było takiej możliwości. Za chwilę usłyszałam kroki, które były coraz bliżej mnie. W końcu ustały. Ktoś stanął przy mnie. Nie miałam siły podnosić głowy i zobaczyć kto to jest. Byłam pewna, że Zayn. Tylko on się mną interesował. Zaczęłam więc:
-Nic nie mów. Wiem. Wiem, że wszystko zniszczyłam. Jak zwykle ja. Zepsułam koncert, wasze i moje wakacje i nas.. Zrozumiem jak będziecie musieli wyjechać jak najszybciej, nawet w tej chwili. Jeśli mogę, chcę cię tylko o coś prosić. Nie żegnaj się ze mną. Proszę. Moje ciało tego nie zniesie.
Kiedy podnosiłam się z ziemi, powiedziałam jeszcze:
-Powiedz mi tylko jedno. Za co Liam mnie tak nienawidzi?
W końcu spojrzałam mu w twarz, ale nie zobaczyłam tam widoku, na jaki czekałam. Liam stał przede mną i wydawał się dosyć zdziwiony ta przemową.
-Przepraszam, myślałam że to Zayn. - powiedziałam i otarłam łzy z policzków.
Popatrzył na mnie jakby odmienionym wzrokiem. Jego źrenice się powiększyły i były takie, jakieś ożywione. Zdziwiłam się, ale to, co nastało potem, było totalnym zaskoczeniem.
-Nie, to ja cię przepraszam za wszystko od początku. Na prawdę. Nie chciałem tak na ciebie najechać. Ja po prostu... Zazdroszcze Malikowi takiej dziewczyny, jaka jesteś. Lubię cię. - powiedział po czym zrobił krok i mnie objął. Nie wiem czemu poleciało mi jeszcze kilka łez. Wtuliłam się jednak w niego jak najmocniej umiałam...

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział XXII

Siedziałam na krześle skulona i nie mogłam powiedzieć nic więcej, oprócz tego co było oczywiste. Chłopcy otaczali mnie ze wszystkich stron. Wyglądaliśmy trochę jak kółko AA, ale teraz jakoś nikomu nie było do śmiechu. Chociaż byłam u nich już od pół godziny, dalej byłam w szoku. Malik próbował mnie pocieszać, Louis też, ale nie umiałam dojść do siebie po tym przedstawieniu u Dawida. Kiedy dobiegłam do ich domu, przez 10 minut nie umiałam wydusić z siebie słowa. Kiedy jednak powiedziałam im to wszystko, co było po prostu nie do pomyślenia, wszystkim opadły szczęki. Nikt nie wiedział co w tej sytuacji zrobić. Zostało nam tylko czekać...
Nagle zamurowało mnie jeszcze bardziej. Usłyszałam dźwięk silnika wjeżdżającego na podjazd. Chłopcy zastygli w bezruchu. Spojrzałam na każdego z nich po kolei. Miny wszystkich wyrażały tysiąc emocji.
Wstałam jednak powoli z krzesła i starałam się dojść po cichu do okna. Chłopcy śledzili każdy mój ruch, jakby jeden zły krok mógł uruchomić bombę. W połowie drogi do okna ponownie zamarłam. Powodem był dźwięk pukania. Przeszły mnie ciarki. W jednym momencie wszystko runęło. Teraz nie wiedziałam czy mam wpaść w panikę czy w końcu zacząć robić coś dobrego. No ale co?!
Nie wiem jakim cudem mój mózg ponownie zaczął działać. Mój plan może nie był doskonały, ale zawsze lepiej taki niż żaden. Odwróciłam się przodem do zespołu i kazałam obrócić im się tyłem do mnie. Rzucili mi pytające spojrzenia, ale upewniłam ich, że wiem co robie, a przynajmniej tak mi się zdaje.. Kiwnęli mi głową na znak żebym działała. Kiedy się szybko odwrócili zaczęłam ściągać z siebie ubrania, aż zostałam w samych majtkach. Włożyłam głowę do umywalki w kuchni i odkręciłam wodę. Wzięłam ręcznik i szybko się nim owinęłam i idąc do drzwi zaczęłam krzyczeć: IDĘ! JUŻ OTWIERAM! Przechodząc do przedpokoju zobaczyłam w oknie samochód. Srebrny mercedes, który miał logo. Logo jednej z najpopularniejszych stacji telewizyjnych w Polsce. TVN. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi z uśmiechem na twarzy. Od teraz wszystko było częścią mojego planu. Miałam nadzieję, że jestem dobra aktorką.  Jeśli nie - będzie po nas. Kiedy po otworzeniu drzwi zobaczyłam Kamila Durczoka z mikrofonem w ręku i jakiegoś faceta obok z ogromną kamerą ( wiedziałam, że zobaczę taki widok) zrobiłam zaniepokojoną minę. Jeśli teraz się nie postaram, to na pewno więcej nie zobaczę chłopców. Na pewno nie tutaj.
Podciągnęłam ręcznik do góry i zrobiłam zawstydzoną minę. W końcu wyglądałam jakbym wyszła spod prysznica...
-Przepraszam, ale mogę panom w czymś pomóc? - Durczok zrobił zdziwioną minę po usłyszeniu moich słów..
-No tak, przyjechaliśmy bo dotarła do nas wiadomość, że przebywają tu członkowie jednego z najbardziej znanych zespołów na świecie, a mianowicie chodzi mi o One Direction.
W tej chwili spojrzałam na niego jakby był kretynem po czym go wyśmiałam.
-Czy pan sobie ze mnie żartuje? Chyba wam nie wyszła ta ukryta kamera., One Direction w Polsce?! W Polsce?! Hahahahaha!!!!!!! - znów wybuchłam śmiechem, co dało mi trochę pewności w tym, że dobrze gram, bo widziałam że prezenter zaczyna mięknąć. Zrobił jednak coś, czego w życiu bym się nie spodziewała.  Zepchnął mnie na bok i razem z kamerzystą wlecieli do domu.
-Nie no to są jakieś żarty?! Proszę wyjść z mojego domu! - zaczęłam na nich wrzeszczeć. Moje serce prawie eksplodowało kiedy zobaczyłam, że ani w salonie ani w kuchni oprócz naszej trójki nikogo nie było.
-Wyjdźcie stąd natychmiast! Nie macie pozwolenia ani żadnego ważnego powodu, żeby mi się tu wciskać! Wynocha, bo zadzwonię po policje!
Myślałam, że nie doczekam się momentu, w którym opuszczą ten dom. Moje nawrzeszczenie chyba jednak trochę pomogło, bo wynieśli się z niego i odjechali.
Poleciałam jak najszybciej na górę po chłopców Oczywiście musiałam się potknąć, kiedy wchodziłam po schodach, bo ręcznik ograniczał trochę moje ruchy. Po kolei wchodziłam do wszystkich pokoi, aż została mi tylko mała łazieneczka. Otworzyłam drzwi, ale w środku było pusto.
To nie możliwe - pomyślałam. Ten dom nie ma ani strychu ani piwnicy. Na dole nie było ich na pewno. Biegałam jednak po schodach tam i z powrotem mając nadzieję, że gdy otworzę jakieś drzwi zobaczę 5 kochanych mordek. Niestety nie stało się tak. Żadne okno nie było nawet uchylone. Nie miałam pojęcia gdzie mogli być. Nie zostało mi jednak nic innego jak ubrać się i zamknąć ich dom.
Miałam nadzieję, że niezależnie od miejsca, w którym są,  nic im się nie stanie...

poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział XXI

Nie byłam do końca pewna czy dobrze robię spotykając się z Dawidem. Zayn jak najbardziej mnie do tego zachęcał, ale w drodze do jego domu byłam dosyć niespokojna. Teraz jednak było już za późno na wahania. Stałam w jego pokoju czekając aż przyniesie nam coś do picia.
Na początku gadka o dziwo się kleiła i nie było jakiś niezręcznych przerw. Potem jednak zrobiło się sztywno, strasznie sztywno. Nie gadaliśmy ze sobą za długo, bo byłam tam około pół godziny, ale miałam ochotę jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie wiem czemu zawsze miałam jakieś niewyjaśnione przeczucia.
W pewnym momencie zrobił jednak coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała.  Przysunął się tak jakoś bliżej mnie. Zdziwiłam się trochę, ale myślałam, że chce mi powiedzieć coś na ucho albo przestraszyć  no nie wiem. On jednak był coraz bliżej mnie tak, że jego usta prawie dotknęły mojego policzka.  Wyrwałam się do góry jak najszybciej mogłam.
-Możesz mi powiedzieć co ty do cholery robisz?!
-Ey.. Kinga uspokój się. Myślałem, że po to tu przyszłaś.
-Nie, nie po to tu przyszłam wyobraź sobie! Sory, muszę już iść, zapomniałam, że miałam pomóc babci w ogródku.
-Nie nie Kinguś. Nigdzie teraz nie pójdziesz. - powiedział dziwnie groźnym tonem i zasłonił mi sobą drogę do wyjścia.
Pomyślałam sobie, że znów sobie ze mnie żartuje, więc położyłam rękę na jego ramieniu i lekko go popchnęłam, żeby odsunął mi się z drogi. On jednak złapał mnie szybko za nadgarstek i wykręcił rękę, tak że zaciskał mi ją mocno na plecach, po czym po chwili popchnął na łóżko.
-Czyś ty jest nienormalny?! Już całkiem ci odwaliło? Myślisz, że to nie boli cioto? - wyjechałam na niego totalnie wkurzona i niewiedząca o co mu chodzi i co się dzieje.
Nigdy nie widziałam psychopaty. Teraz jednak mogłam jego minę przypasować do każdego chorego psychicznie i nieświadomego. Była po prostu przerażająca.
-Nie no przesadzasz, co ci kur** strzeliło do łba?! - krzycząc to w końcu podniosłam się z podłogi na którą się po prostu stoczyłam.
-Co mi strzeliło do łba, tak? Nie chcesz ze mną być to nie. Twój błąd jeszcze tego pożałujesz.
Zaczęłam się coraz mocniej zastanawiać o czym on w ogóle plecie. Tak chorego człowieka jeszcze chyba nie spotkałam.
-Myślisz, że nie wiem? Myślisz, że się nie domyśliłem? Myślisz, że jestem taki głupi, żeby nie poznać tego twojego chłoptasia z tego zakichanego zespołu?
Zaczęło mi się robić gorąco. Zagotowało się we mnie. Trudno Kinga, nie będzie wyjścia, chyba będę musiała wyskoczyć przez okno... Wpadłam po prostu w wewnętrzną panikę, choć starałam się tego tak nie okazywać.
-Dawid, uspokój się, jesteś chory, może masz gorączkę, bo pleciesz straszne głupoty. Posłuchaj sam siebie, jaka gwiazda przyjechałaby do Polski.
-Ty mi tu nie pyskuj! - doskoczył do mnie i zrobił zamach ręką, chcąc mnie uderzyć. Opadłam w porę na podłogę i zaczęłam płakać. Ja się go po prostu bałam. Bałam się człowieka, który był niegdyś moim najbliższym przyjacielem.
Byłam po prostu blisko załamania nerwowego. Modliłam się, żeby nie zrobił mi nic złego, żeby ta cała chora akcja się skończyła. Był ode mnie przecież o głowę wyższy i o wiele pulchniejszy! Nigdy nie dałabym mu rady
-Dawid, o co ci chodzi? Wypuść mnie, to nie jest śmieszne..
-Ohh skarnie, oczywiście, że cię wypuszczę. Musisz jednak wybrać.
Serce zaczęło mi znów łomotać jak szalone, co on ma na myśli?
-Albo zaczniesz ze mną chodzić i będziemy kochającą się, szczęśliwą parą albo wyjdziesz stąd, a wtedy ja automatycznie dzwonie do telewizji z informacją, że One Direction są w Polsce i znam ich dokładny adres.
-Cooo??!! Nie zrobisz tego!
-Założymy się? - Trzymał już telefon w ręku. Wiedziałam, że nie żartował. Nie wiem co się z nim stało, ale w tym stanie był zdolny do wszystkiego.
-Czemu mi to robisz? Przecież oni ci nic nie zrobili! W czym niby ci przeszkadzają? - znów wybuchłam płaczem. Kompletnie straciłam panowanie nad sobą, a co dopiero nad całą tą popieprzoną sytuacją.
-Oooo.. Nie płacz Kinia - powiedział jakby normalnym głosem, podszedł do mnie i chyba chciał przytulić.
Ja jednak byłam szybsza. Nie dość, że kopnęłam do w krok, potem w piszczel, to złapałam jego telefon i jak najszybciej wybiegłam z tego przeklętego domu. Może za silna nie byłam, ale kop w krok zawsze dawał pare sekund przewagi, przynajmniej tak uczył mnie Zayn po napadzie dresów.
ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN
Musiałam ich jakoś ostrzec. Wyłączyłam telefon Dawida i zrzuciłam go z przepaści.
Oby nie było za późno - pomyślałam i pobiegłam pędem do domu w obawie, że ktoś może mnie wyprzedzić.

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział XX


Byłam przerażona, Zayn też. Przejął jednak inicjatywę, szybko wstał i zasłonił mnie swoim ciałem. Byłam przecież bez koszulki... Dawid wgapiał się w nas bezmyślnym wzrokiem.
-Czego tu chcesz? Kinga ci jasno wyjaśniła, że nie masz tu czego szukać. - warknął na niego Zayn.
Boże. Wszystko się chrzani. Modliłam się z całych sił, żeby Dawid nie rozpoznał Malika. Nie wiadomo, co mógłby zrobić..
-Spokojnie chłoptasiu, nie przyszedłem do ciebie tylko do niej. - odpowiedział mu Dawid i kiwnął na mnie głową z drwiącym uśmieszkiem.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie mogliśmy przecież trwać w tej pozycji w nieskończoność. W końcu jednak wyskoczyłam szybko zza pleców Zayna i popędziłam do altanki po jego bluzkę. Moja niestety była za daleko, a wolałam nie oddalać się od nich na tak długi okres czasu, jeszcze by się pozabijali..
Wróciłam z powrotem na miejsce, gdzie nie bardzo wiem jaka scena się wtedy rozgrywała... Zastała mnie na prawdę dziwna sytuacja. Chłopcy ze sobą... gadali. I to na temat aut...
-Nie no, co tu sie do cholery dzieje? Ukryta kamera czy co?! - wykrzykiwałam wkurzona na oby dwóch - idź do domu - powiedziałam szybko do Zayna zimnym głosem.
-Nie zostawię cię tu samej.
-A co ja niewyraźnie mówie? Idź do domu. - powiedziałam z jeszcze większym chłodem w głosie.
Malik wstał tym razem posłusznie i wszedł do altanki, żeby mieć nas na oku. Odwróciłam się z powrotem twarzą do Dawida.
-Czego tu znowu chcesz?! Mało ci bo dzisiejszym spotkaniu rano? Jak chcesz moge ci jeszcze raz przyłożyć.
-Kinga, posłuchaj mnie. Ja na prawdę żałuję tego, co zrobiłem. Bardzo brakuje mi naszych rozmów po północy, nocowania w namiocie, wspólnych wygłupów, po prostu spędzonego razem czasu. Nie jestem z Karoliną od ok. 7 miesięcy. Nie miałem jednak odwagi przyjść do ciebie wcześniej. Jeśli nie chcesz, nie musisz mi przebaczać, ale zawsze będę czekał. Mam nadzieję, że jednak zmienisz zdanie... - powiedział i wręczył mi bukiecik kwiatów. Chyba coś we mnie powoli ustępowało. Co ja robie?! - pomyślałam.
-To co? Zgoda? - zapytał z nadzieją i jednocześnie nutką rezygnacji w głosie. Spojrzałam na niego i odpowiedziałam po chwili niepewnie:
-Zgoda. - Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam. Wiedziałam sama po sobie, że mi także brakowało jego widoku i spędzanego razem zawsze ciekawie czasu.
-Hmm... To może wpadniesz jutro do mnie po południu? W formie jeszcze takich przeprosin?
-Ok, mam nadzieję, że nie będziesz już więcej stracony w moich oczach.
-Dzięki - powiedział po czym uśmiechnął się trochę dziwnie, jak na ową okoliczność, bo przecież się z nim pogodziłam, ale już go nie było.
Wciągnęłam strasznie dużo świeżego powietrza w płuca, wróciłam do Malika i siadłam przy nim.
-I co? Widzę, że pogodziliście się! Gratulacje!!
-Taa.. Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać..
-Co? Niby czemu? Co się stało?
Ciężko było mi wymówić na głos te słowa, ale chodziły mi cały czas po głowie i nie umiałam się od tego uwolnić.
-Zayn - zaczęłam niepewnie - on cię poznał...

______________________________
Z dedykacją dla Kinii i Izabbeli :D :*

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział XIX

Wygłupialiśmy się w basenie jeszcze przez jakąś godzinę. Nie wiem czy to ja przemogłam w Zaynie lęk do wody czy sam nie chciał tego tak bardzo przy mnie okazywać. Pod koniec naszych zabaw podpłynął do mnie i znów wziął mnie na ręce. Podszedł do schodów basenowych i już szliśmy w stronę hamaku. Nie wiem co dalej stało się z moją bluzką.
-Nie będzie ci już potrzebna, uwierz - powiedział Malik kładąc mnie ostrożnie na hamaku. Uśmiechnął się do mnie tym swoim łobuzerskim uśmiechem i położył koło mnie. Miałam ochotę się na niego po prostu rzucić. Wtuliłam się w jego tors i przymknęłam oczy. Po chwili ciszy zaczął się śmiać coraz to głośniej. Podniosłam na niego pytający wzrok.
-Co cię tak śmieszy? Chcesz, żebym jeszcze raz cię wciągnęła do wody?
-Przypomniało mi się jak dałaś z liścia temu kolesiowi. Jeszcze takiej zdenerwowanej cie nie widziałem. Co się stało? Kto to właściwe był?
-Długa historia, mój niegdyś najlepszy przyjaciel, ale urwał ze mną kontakt, bo mu dziewczyna kazała. Nie chcę za bardzo o tym gadać. Nie wiem jednak co cię aż tak bardzo cieszy.
Podparłam się łokciem i mogłam na niego spojrzeć prawie w całej okazałości. Miał jeszcze trochę mokre bokserki. Przestań się tam patrzeć Kinga - mówiłam sobie w myślach.
Nie wiem co się ze mną działo. Nigdy czegoś takiego nie miałam. Połykałam wzrokiem jego ciało po malutkim kawałku i cieszyłam się każdym następnym.
-Wiesz, że to trochę krępujące? - wymruczał, bo nie można tego inaczej nazwać.
-Przepraszam, jesteś za dobrze zbudowany... - wyjąkałam zawstydzona.
Zrobiło mi się tak głupio, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Położyłam się z powrotem na hamaku lecz tym razem plecami do niego. Poczułam jak po moim ciele zaczęła wędrować jego ręka. Najpierw szyja, kręgosłup, biodro i w końcu zacisnęła się na brzuchu i bez trudu mnie do niego przyciągnęła. Leżeliśmy tak, że nie było pomiędzy nami żadnej, wolnej przestrzeni. Nasze ciała pasowały do siebie jak dwa puzzle. Uśmiechnęłam się do siebie, ale pomyślałam, że dalej muszę grać zawstydzoną dziewczynkę. Odsunęłam się od niego, a on jak dziecko połknął haczyk i tym razem obrócił mną tak, że leżałam do niego przodem.  Jakimś cudem opanowałam uśmiech i zachowałam udawaną, ponurą minę.
-Uwielbiam cię, wiesz? - powiedział - Uwielbiam jak się śmiejesz, krzyczysz na mnie, denerwujesz, ale najbardziej jak jesteś taka zawstydzona jak teraz, bezradna i nieśmiała.
Popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem. Przybliżył mnie do siebie jeszcze bardziej i nasze twarze już stykały się nosami. Jestem świetną aktorką, drugi haczyk połknięty, pomyślałam z dumą lecz nie dałam tego po sobie poznać. Zayn zaczął się powoli przysuwać. W końcu lekko podniosłam głowę i nasze usta znów się złączyły. Pierwszy pocałunek był krótki. Oderwałam się od niego i położyłam głowę na hamaku. On jednak nie miał zamiaru tego tak skończyć. Wsadził rękę pod moją głowę, podniósł ją i złożył na moich ustach kolejny pocałunek. Ten jednak był pełen ciepła i prawdziwej miłości. Kiedy jednak jego usta sie ode mnie oderwały, coś we mnie pękło. Teraz to ja przyciskałam go do hamaku i zaczęłam całowac najczulej jak tylko umiałam. Nie obejżałam się, kiedy już na nim na wpół siedziałam na wpół leżałam. Jego ręce oplatały moje biodra, co sprawiało, że bliżej siebie już nie możemy być. Całowaliśmy się jak dzicy. Jakbyśmy nie mieli się już nigdy więcej spotkać.
-Nie przeszkadzam wam w czymś? - nagle znikąd usłyszałam jakiś głos. Natychmiast oderwaliśmy się z Zaynem od siebie.
O nie. To nie może się dziać na prawdę. Wszyscy mogli nas zobaczyć w tym momencie tylko nie on! Wszyscy tylko nie Dawid...

środa, 14 listopada 2012

Rozdział XVIII

Dzień zaczynał się na prawdę ciekawie. Babcia siedziała z nami jeszcze chwilę, lecz potem poszła robić obiad i dała nam trochę czasu. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i wsłuchiwaliśmy się w bicie naszych serc i spokojny oddech. Tak bardzo go kochałam. Nie zastanawiałam się już nad tym, co będzie jak wyjadą. Żyję teraźniejszością, nie przyszłością. Było mi przy nim przecież tak dobrze!
Nagle jednak w sekundę zerwał się jak szalony. Wystraszyłam się widząc jego dziwne zachowanie.
-Co ty robisz?! Chcesz żebym zawału dostała?
-Cicho! Ktoś tu idzie!! Muszę się schować.!
O BOŻE... Rzeczywiście. Furtka powoli się otworzyła i jakiś chłopak wszedł i powoli zamknął drzwiczki, żeby jak najciszej skrzypiały. Nie wiedziałam kto to jest. To jednak nie było ważne. Lepiej żeby nie widział Zayna.
-Szybko! Rozbieraj się. - powiedziałam.
-Cooo?? Kinga no nie teraz, nie w takiej chwili, ja wiedziałem, że ty jesteś szalona, ale żeby...
-Nie o to mi chodzi głupku. - wyśmiałam go. Nigdy nie umiałam racjonalnie myśleć w takich sytuacjach więc nie wiem jak wpadłam na to. Zayn jednak zaczął się posłusznie rozbierać, nie do końca wiedząc po co to w ogóle robi. Kiedy ściągnął już bluzkę i jeansy powiedział:
-Bokserki też mam ściągnąć? - Mówiąc to seksownie przygryzł wargi.
Prawie się na niego rzuciłam i nie wiem właściwie jakim cudem się opanowałam. Kazałam mu wejść pod stół. nie wiem z czego aż tak bardzo się śmiał... Kiedy już to zrobił zakryłam go chociaż trochę tymi ubraniami i jakąś poduszką.
Wyszłam z altanki i jak najszybciej podeszłam do chłopaka stojącego przed schodami, żeby przypadkiem nie wszedł do altanki. Chłopak stał do mnie przodem. Nie był to jednak nieznajomy, chociaż lepiej by było gdybym go nie poznała...
-Czego chcesz? - warknęłam zimnym głosem. Dawid wydał się dosyć zszokowany tonem jakim go "przywitałam".
-Emm.. No cześć. Wiesz tak ostatnio myślałem dużo o nas..
-Hahaha!!! - przerwałam mu - ty myślałeś?! Nie żartuj! O nas w dodatku? No nie możliwe. Dawno się tak nie uśmiałam. Do rzeczy. Nie chce z tobą gadać. Nie wiem czy wiesz, ale nikt cie tu nie zapraszał.
-Więc no.. przyszedłem bo chciałem cię przeprosić i się pogodzić. Ja.. To co zrobiłem było głupie. Nie chciałem zrywać z tobą kontaktu. Przecież byliśmy takimi dobrymi przyjaciółmi.
Nie no tego już było za wiele. Zaczęło się we mnie gotować. Mówiłam sobie w myśli: spokojnie Kinga, on zaraz sobie pójdzie. Ale on gadał dalej:
-No zawsze najbardziej ciebie lubiłem ze wszystkich dziewczyn, ale Karolina zabroniła mi się z tobą spotykać i gadać i...
-Wiesz co mnie to obchodzi?! - W końcu wybuchłam. Było we mnie tyle nienawiści w stosunku do niego.
-Zostawiłeś mnie bez żadnych większych wyjaśnień, kiedy najbardziej cie potrzebowałam, kiedy rzucił mnie chłopak! Czemu tu przyszedłeś? Dziewczyna cie rzuciła i myślisz, że może u mnie ci się teraz uda? Jesteś po prostu żałosny. Zejdź mi z oczu jak nie chcesz dostać w ryj.
-Zmieniłaś się wiesz? Nie poznaje cie, nigdy nie byłaś taka wulgarna.
O niee! Teraz przegiął. Tego już nie zniosłam i bez niczego przywaliłam mu z liścia.
-Ja się zmieniłam tak? Nawet jeśli, to tobie już nic do tego. Nigdy, rozumiesz NIGDY nie będziesz dla mnie tym, kim byłeś. A ja nie będę już twoją przyjaciółką, a to tylko i wyłącznie twoja zasługa. Wyjdź rozumiesz?
Bo dostaniesz jeszcze raz. Nie ręczę za siebie.
-Ok, ja chciałem porozumienia, jak ty nie chcesz to nie.
-Hahaha rychło w czas! - żałośnie się do niego zaśmiałam odprowadzając go wzrokiem tak daleko, aby zniknął mi w końcu z pola widzenia. Musiałam mieć pewność, że się nie wróci. W końcu wzięłam głęboki oddech i wróciłam do altany.
-Już poszedł, możesz wyjść.
Nic nawet nie drgnęło. Przynajmniej dziecięcy upór Malika od razu poprawił mi humor.
-Zayn, nie wygłupiaj się, przecież wiem, że cały czas tam siedzisz.
Obróciłam się w kierunku domu i już byłam na jego rękach. Nie wiem jak to jest możliwe, że zrobił to aż tak szybko, ale ok..
-Co ty robisz? - roześmiałam się.
-Musisz mi wynagrodzić to, że kazałaś mi się rozebrać i wejść pod stół.
-Co niby mam zrobić? też mam się rozebrać? Hahahaha!!
-Oj nie, nie, kara by była za łagodna, wymyśliłem coś bardziej odpowiedniego.
Nie umiem wyobrazić sobie jak śmiesznie musieliśmy wyglądać stojąc na środku ogródka.
On w samych białych slipkach, które tak podkreślały jego... karnację oczywiście, bo co innego....( :P )
i ja na jego rękach, ubrana w spódniczkę i jakiś top.
-No to mów, bo jestem ciekawa!
-Sama zobaczysz - odpowiedział i zaczął się do siebie śmiać.
Już wiedziałam. To było takie przewidywalne. Szliśmy w stronę basenu, który oczywiście był odkryty. 
-Zayn, nie, tylko nie woda, jestem w ubraniach, a ty się przecież boisz! - zaczęłam krzyczeć cały czas się śmiejąc.
-A kto powiedział, że ja wskoczę tam z tobą? - zaczął śmiać się jeszcze głośniej.
Widziałam, że sprawia mu to radochę. Ja jednak nie pozostawałam bez planu. Kiedy byliśmy już na krawędzi basenu, zrobił zamach, chcąc wrzucić mnie do wody. Ja jednak w ostatniej chwili złapałam go za szyję i wciągnęłam za sobą. Ogromny plusk wody i jakieś ciało, które poczułam na sobie tylko potwierdziły, że mój plan nie zawiódł. 
W końcu się wynurzyłam. Przetarłam oczy, lecz wokół mnie nikogo nie było. Boże, co ja najlepszego zrobiłam?! Szybko zanurkowałam pod wodę. Malik leżał bezwładnie na dnie. Podpłynęłam z nim do schodków i posadziłam na jednym z najwyższych.
-Zayn oddychaj, nie rób mi tego, no przecież to miał być żart. Boże co ja zrobiłam...
Przystawiłam ucho do jego nosa, żeby wyczuć czy w ogóle oddycha. Usłyszałam tylko:
-Chyba potrzebuję akcji usta-usta.
-Ej!! - ochlapałam go wodą i pocałowałam w policzek, po czym odpłynęłam trochę od niego.
Siedział na 2 stopniu od góry, więc z wody wystawała mu tylko głowa i sutki.
Podpłynęłam z powrotem i usiadłam mu na kolanach. Byliśmy baaaardzo blisko siebie. Miałam nadzieję, że pocałuje mnie znów, tak cudownie jak ostatnim razem. On jakby czytał mi w myślach, przyciągnął mnie jedną ręką do siebie, tak że moje piersi ocierały się o jego tors.
Był podniecony, czułam to. Ja oczywiście też.
Nagle jednak wszystko prysło i poczułam nieprawdopodobne orzeźwienie. 
-Znowu to zrobiłeś! - wykrzyczałam ze śmiechem po wynurzeniu się z wody.
-A co? Może miałem cię pocałować, żebyś mi tu zemdlała? - odpowiedział i zrobił głupi uśmieszek.
-Z takiego powodu mogłabym mdleć kilka razy dziennie - odpowiedziałam i szybko zanurzyłam się pod wodę, bo dopiero teraz zauważyłam, że jakimś cudem nie mam bluzki, a dokładnie Malik trzyma ją na kolanach.
Dobrze, że przynajmniej ubrałam ładny stanik - pomyślałam i starałam się ukryć rumieńce...

__________________
Specjalna dedykacja dla Oli i Renaty, mam nadzieję, że zaspokoiłam wasze oczekiwania :P

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział XVII

Obudziłam się w swoim pokoju. Na początku w ogóle nie kojarzyłam co się ze mną dzieje i działo.
Czułam się jakbym była pod wpływem jakiś używek.. W jednej chwili jednak dotarło do mnie to, co stało się wcześniejszego dnia. Zerwałam się z łóżka i jak najszybciej zbiegłam na dół po schodach. Oczywiście prawie bym się wywaliła... Nikogo nie było. Obszukałam cały dom. Drzwi były uchylone, ale w domu na pewno nie było żywej duszy. W końcu wyszłam na ogródek. Jeszcze nigdy nie ucieszyłam się tak na widok altanki, której nie darzyłam jakimś szczególnym uczuciem. Siedziały w niej dwie osoby, bez których moje życie mogłoby równie dobrze nie istnieć.
Rozpędziłam się jak szalona i wpadłam z hukiem do środka. Babcia zrobiła przestraszoną minę, ale widać było, że udaje. Zayn zaczął się śmiać. Nie wiem co wtedy zaczęłam krzyczeć. Miałam tak wielki przypływ radości, że nie pamiętam słów określających moją euforię. Usiadłam najpierw koło babci i nie umiałam przestać się do niej przytulać.. Wstałam jednak i podeszłam kawałek bliżej, koło Malika. Nie zdążyłam nawet położyć tyłka na ławce, a on już zaczął mnie wyściskiwać, naśladując moje zachowanie przed chwilą. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Hej, dawno się nie widzieliśmy - powiedział już normalnym głosem i dał mi buziaka w czoło.
Uśmiechnęłam się do siebie, nie wiem co bym bez nich zrobiła. Obserwowałam babcię, która cały czas nam się przyglądała. Tak bardzo cieszyłam się, że możemy siedzieć wszyscy razem.
-Długo tu już siedzicie? - spytałam po chwili, udając że jestem zazdrosna.
-Ohhh.... Wystarczająco długo, żebym mogła powiedzieć twojemu chłopakowi o wszystkich twoich wadach i minusach i opowiedzieć o innych dziwactwach.
Obydwoje wybuchli śmiechem. Mi jednak bardzo schlebiało nazwanie mnie jego dziewczyną przez babcię. No, jego moim chłopakiem, na to samo wychodzi :P
Chyba nawet zrobiłam się trochę czerwona..
Normalnie byłabym zła na bacie za kolejny raz, kiedy robi mi siarę i opowiada o nie wiadomo jakich rzeczach Malikowi. Teraz jednak śmiałam się z nimi. Nie chciałam psuć tej pięknej chwili. Tak bardzo nie doceniałam swojego życia. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam. Mam przecież wszystko - niczego mi nie brakuje. Muszę w końcu przestać chodzić załamana nawet jak coś mi się nie uda i cieszyć się życiem!
Ciekawiła mnie tylko jedna rzecz w tym wszystkim..
Gdzie oni wszyscy byli podczas wczorajszej akcji? Nie chciałam jednak pytać o to Zayna, a tym bardziej innych chłopaków. Miałam nadzieję, że przynajmniej tego dnia nic nie zepsuje.
Prawie się nie pomyliłam...


_____________________
Przepraszam, że taki krótki. Musiałam go skrócić, żeby w następnych wydarzyło się o wiele więcej ciekawych rzeczy :D
Ogólnie mam nadzieję, że będzie się wam podobał :)

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział XVI

Media z każdej strony wrzały. Ludzie zaczęli wariować  Mówili nawet o nagrodach dla tych, którzy znaleźliby kryjówkę chłopców. Nie obchodziło mnie to jednak wcale.
Dzień, w którym Zayn wyznał mi miłość, był po prostu boski. Co prawda było to aż dwa dni temu i od tego czasu się z nim nie widziałam, ale pewnie mają trochę spraw na głowie, próby przed koncertem itd, więc po prostu im nie przeszkadzałam.
Po obiedzie wyszłam na podwórko. Musiałam poszukać babci, żeby spytać czy może widziała ich dzisiaj albo czy Zayn u nas był jak jeszcze spałam.. Nigdzie jednak nie mogłam jej znaleźć. Szukałam po całym domu i w ogrodzie. Nigdzie jej nie było. Auto było na podjeździe jak zawsze, coś jednak przykuło moją uwagę. Zdawało mi się, że zza krzewu coś wystaje, jakby...
Wybiegłam natychmiast z domu. Byłam potwornie przerażona. Kiedy dobiegłam do krzaka zobaczyłam potworny obraz. Babcia leżała na plecach. Miała mocno spuchniętą łydkę. BOŻE.
OSA JĄ UŻĄDLIŁA... Miała przecież uczulenie!
Wpadłam w jakiś dziwny szał. Kompletnie straciłam panowanie nad sobą i nie umiałam rozsądnie myśleć, bieg po telefon, znajdujący się na strychu zająłby za dużo czasu. Nie powiedział co mam robić w pierwszej kolejności. W naszej wsi nie było żadnego szpitala. Pierwsze pogotowie ratunkowe było 70 km stąd. Zanim karetka by przyjechała mogło być już za późno. Całe szczęście na nowo włączyło mi się myślenie. Wyjęłam telefon z kieszeni babci i szybko zadzwoniłam po karetkę. O niczym innym już nie myśląc przeskoczyłam zwinnie przez płot (co mnie dosyć zdziwiło, bo w tych sprawach zawsze byłam kaleką) i już byłam przy drzwiach chłopców.
Nikt mi nie otwierał. Zaczęłam w nie walić pięściami jak opętana. Łzy wylały się ze mnie z ogromnym ciśnieniem. Tego już było za wiele. Babcia i oni na raz?! Przecież nie mogli mnie teraz tak zostawić. Po cholere oni wszędzie jeżdżą razem?! Czy chcą żeby ktoś ich rozpoznał?! Wkurzyłam się już całkiem.  Wyleciałam z ich posesji na ulicę jak chora psychicznie miotając się po ulicy, nie do końca wiedząc co mam dalej robić. Nie wiedziałam czemu te wszystkie rzeczy muszą się zdarzać właśnie mi.. Nagle jednak się ocknęłam  bo prawie wjechałoby we mnie wielkie białe auto. Dopiero po kilku sekundach doszło do mnie, że to karetka. Nie wiedziałam jakim cudem przyjechała aż tak szybko. Nie chciałam się jednak nad tym zastanawiać.
2 facetów od razu z niej wyskoczyło. Pobiegłam do babci, a oni za mną. Włożyli ją ostrożnie na nosze i wsadzili do karetki. Wsiadłam zaraz za nimi. Nie wiem co działo się zaraz potem. Droga do szpitala bardzo się dłużyła, chociaż czuć było, że jedziemy na prawdę bardzo szybko. W końcu jednak dotarliśmy na miejsce i babcie od razu podłączyli do jakichś urządzeń i dali jej kilka zastrzyków przeciwuczuleniowych, czy jak one sie tam nazywają.
Nie wiem jak długo siedziałam przy niej, wpatrując się bezmyślnie to w okno, to w ścianę, to w jej twarz, która była całkowicie bez wyrazu. Ciałem byłam przy niej, niestety myślami już niekoniecznie. Moje myśli były w miejscu, gdzie nie powinno ich być. Zastanawiałam się czemu nikt z nich mi nie otworzył, przecież tak ich potrzebowałam...
Moje rozmyślania przerwał mi doktor wparowujący na salę bez żadnego pukania. Powiedział mi, że muszę wyjść, bo są pewne komplikacje.
-Coooo??? Jakie komplikacje? Co się dzieje?
-Przykro mi, nie mogę pani odpowiedzieć. Skontaktowałem się już z pani rodzicami. Zaraz tu przybędą.
-A co mnie teraz obchodzą moi rodzice??!! Niech mi pan powie co się dzieje z moją babcią!!
Wpadłam w szał. Zachowywałam się jak dziewczyna  która uciekła z psychiatryka. Zdążyłam tylko zobaczyć, że zaczęli podłączać babcię do tysiąca innych rurek i aparatur. Nagle 2 kolesi załapało mnie za ręce i siłą wytargali na zewnątrz i posadzili na jakimś murku. W końcu, kiedy mnie zostawili zaczęłam płakać. Znów. Byłam taka bezsilna. Znów. Znów byłam nieszczęśliwa.
Tak bardzo kocham babcie. Ona nie może teraz umrzeć. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić tej sceny. Sceny jej pogrzebu i kolejnych dni bez jej uśmiechu, rad i robienia mi przypału przy ludziach. Bez jej obecności. Jest mi tak bliska, a teraz nawet nie mogę przy niej być..
Płakałam coraz bardziej i coraz głośniej, a myśli, które układałam sobie w głowie jeszcze szybciej wpędzały mnie w gorszy stan. Nie wiem jakim cudem nagle straciłam przytomność. Może któryś z ochroniarzy mi coś wstrzyknął? Coś na uspokojenie? Wiedziałam jedno...
Już nigdy mogłam nie zobaczyć przynajmniej dwóch osób, które były dla mnie całym światem..

środa, 7 listopada 2012

Rozdział XV

Nie siedziałam u nich długo, choć gadało mi się ze wszystkimi świetnie  jakbym znała ich od dawna. Nawet z Liamem, choć widać było, że był dosyć zgaszony. Nie wiem kiedy zleciały te 3 godziny  kiedy u nich byłam. Czułam się jakby to było 5 minut. Zayn oczywiście odprowadził mnie po wszystkim do drzwi i wpatrywaliśmy się w siebie jak zwykle długo. Ucałował mnie w końcu (niestety tylko w policzek), ale i tak jarałam się tym jak małe dziecko. Moja radość nie trwała jednak długo. Przyszłam do domu i włączyłam tv. Leciały wiadomości. Tytuł, który zobaczyłam był ogromny;
WIELKI BOYSBAND ZAGINĄŁ! ONE DIRECTION, GDZIE JESTEŚCIE?!
To mówiło wszystko. Wgapiałam się w ekran z otwartymi ustami. Reporter w Londynie mówił:
Minęły już 2 tygodnie odkąd ostatni raz widziano ich na ulicach naszego miasta. Producent nie chce nam ujawniać gdzie się obecnie znajdują. Może jednak coś im się stało i nikt nie chce siać paniki? 
Wiemy jednak jedno - kiedy fanki dowiedzą się o miejscu ukrywania się chłopców, na pewną przybędą tam tłumami.
Nie mogłam tego dłużej słuchać. Kompletnie zapomniałam kim oni są. Czułam się z nimi jakbym była ich kumpelą od kilku lat! Ani razu nie pomyślałam, że zna ich praktycznie cały świat. Przecież nie mogłam ich mieć tylko dla siebie... Nie to mnie jednak najbardziej martwiło. Wiedziałam, że ktoś ze wsi w końcu ich rozpozna. Przecież robili zakupy w sklepach i jeździli do centrum.. Zaraz da ogłoszenie do tv i co?
Nic wtedy nie zrobię, będzie po wszystkim. Fotoreporteży przyjadą i najprościej na świecie ich stąd wypędzą.
Jedyne co mogłam zrobić, to powiedzieć im o tym. Tak więc z wyśmienitego humoru przeszłam w skrajną depresję. Skończyło się. Na prawdę się skończyło - pomyślałam. Nie będzie ich. Nie będzie Zayna. Nie będzie nas. Kolejny raz moje życie po prostu szlak trafił. Ześlizgnęłam się bezwładnie na panele i zaczęłam płakać. Łzy spływały potokiem, nawet jakbym chciała nie umiałabym ich zatrzymać. Byłam wobec wszystkiego taka bezsilna..
Usłyszałam, że ktoś idzie w moją stronę. Pewnie dziadek znowu przyszedł oglądnąć swój program, jakby teraz nie miał nic innego do roboty.
-Zostawiłaś u nas pojemnik z cias - urwał nagle męski głos. Wybuchłam jeszcze większym płaczem, a myślałam, że to już nie możliwe. Zachowywaliśmy się wobec siebie jak normalni sąsiedzi. Dlaczego ktoś musi mi to odbierać?
Zayn klęknął koło mnie i się nade mną pochylił.
-Co się stało? Czemu płaczesz?!
-Szukają was wszędzie! Nawet w wiadomościach już o was mówią. Za niedługo tutaj was ktoś rozpozna i będziecie musieli stąd wyjechać. Zayn... Proszę cię, nie zostawiaj mnie samej. Ja nie dam sobie rady bez ciebie. Za dużo dla mnie znaczysz.
Nie wiedziałam, ze pierwsze takie wyznanie z mojej strony przyjdzie akurat w takiej chwili i bez wcześniejszego przygotowania. Nie byłam pewna jak na nie zareaguje.. Patrzył na mnie swoimi pięknymi, wielkimi oczami ze spokojem i ogromnym ciepłem.
-O czym ty mówisz? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy, że stąd wyjedziemy? Nawet jeśli nas szukają to co? Mamy wakacje! Robimy przecież koncert w Polsce. Nie wyjedziemy stąd od tak.
Trochę mnie te słowa uspokoiły. Usiadłam na podłodze i wtuliłam się w niego. Łzy nie uspokoiły się na długo. Znów zaczęłam myśleć o tym, że i tak go kiedyś zabraknie i co wtedy zrobię.. Płacz nic mi już nie da.
Co będzie jak pewnego dnia się obudzę i dowiem  że dom pod nami znów jest na sprzedaż? Nie umiałam sobie tego wyobrazić  Malik odciągnął mnie do siebie i całkiem podniósł z ziemi. Teraz staliśmy, a on trzymając mnie w talii powiedział:
-Ejjj, nie płacz już! Przysięgam ci, że stąd nie wyjadę tylko dlatego, że komuś się to nie podoba.Rozumiesz?
-Nie, nie umiem tego zrozumieć. Przecież zwykła dziewczyna nie może mieszać się w życie przystojnej gwiazdy! - wykrzyczałam.
-Popatrz na mnie i posłuchaj - powiedział Malik ze spokojem - Podobasz mi się jak nigdy, nikt mi się nie podobał. Nie wyobrażam sobie żyć dalej bez ciebie.
Te słowa zrobiły na mnie wrażenie. Uspokoiłam się, choć w środku trochę mu nie wierzyłam. Każdy mówi takie rzeczy, żeby tylko druga osoba się w końcu odwaliła.. Widział, że mu nie dowierzam. Wpatrywał się w moje zapłakane oczy.
-Widzę, że dalej nie wierzysz, w to co mówię. Przykro mi. Będę musiał zastosować środek ostateczności. Opuścił ręce i już myślałam, że wyjdzie z domu.
On jednak położył je z powrotem na moim policzku i talii, przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał:
-Kocham cię - po czym pocałował w usta. Namiętność i troska jaka się we mnie wlała utopiła wszystkie niepewności i smutek. Nigdy. Nikt. Mnie. Tak. Nie. Całował.
Nie wiem jak długo to trwało. Mogło trwać wieki, nie miałabym nic przeciwko. To było nie do opisania. Odkleiłam się jednak od niego jakimś cudem. Widać było, że jeszcze nie skończył, tego co zaczął.
-Teraz mi chyba uwierzysz, nie? - wyszczerzył zęby.
-Wierzyłam ci od samego początku. Chciałam sprawdzić do czego się posuniesz. - powiedziałam po czym zaczęłam się śmiać.
-Cooo? Lepiej uciekaj, bo jak... - nie musiał kończyć. Już obydwoje lataliśmy jak szaleni po podwórku.
W końcu złapał mnie za rękę, pociągnął do tyłu i leżeliśmy na trawie.
Zaczął bawić się moimi włosami, mówiąc:
-Nie dość, że od samego początku mi się stawiasz, krzyczysz na mnie, przerywasz moje pocałunki, to jeszcze mną manipulujesz!
Zaśmiałam się złowieszczo.
-Bo mi na to pozwalasz - odpowiedziałam i położyłam głowę na jego piersi.

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział XIV

Drzwi nie otwierały się dosyć długo. Nie no. To są jakieś jaja? Już miałam stamtąd iść, kiedy babcia przybliżyła się do drzwi i powiedziała:
Spokojnie chłopcy, to ja, babusia.
Hahahahaah wybuchłam śmiechem. Już widzę, że będzie z nią bardzo ciekawie. Jak nam otworzą...
Te słowa chyba jednak ich przekonały :P
Nie wiem za bardzo jakim sposobem dostałam się do środka. Ktoś mnie chyba wciągnął, albo byłam na tyle podekscytowana, że nie zwróciłam na to uwagi.
Przed nami w małym przedpokoiku stał Harry.
-No, to ja was zostawiam. Opiekujcie się nią i proszę, tu macie ciasto. Dzisiaj robione. No, to papa!
Babcia wyszła. Zastygłam w pozycji, w której byłam jak weszłam do środka. Ale mnie załatwiła. No sprytnie. No ale to może nawet lepiej.. Harry też nie wydusił z siebie słowa.
W końcu na niego spojrzałam. Przypatrywał mi się chyba od dłuższego czasu, bo jego mina była dosyć zastanawiająca.
-Cześć - powiedziałam w końcu i się uśmiechnęłam
-Cześć! - odpowiedział z entuzjazmem.
-Jestem Kinga - podałam mu rękę. Zdziwiła mnie moja śmiałość. Może znałam już trochę Zayna, ale to wcale nie musiało znaczyć, że przy całym zespole będę taka odważna.
-Wiem, wiem, Zayn nawija o tobie całymi dniami odkąd tu przyjechaliśmy. Ja jestem Harry. - Uścisnął moją dłoń.
-Serio? - spytałam z sarkazmem i obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
-Możesz z łaski swojej nie podrywać mi tu mojej dziewczyny?
Przeżyłam palipitacje serca. On mnie nazwał SWOJĄ DZIEWCZYNĄ.
Zaczęłam się śmiać po tym nagłym wybuchu Zayna. Zaczęli się przekomarzać z Harrym. W końcu jednak Zayn go ominął i podszedł do mnie.
-Hej piękna.
-Cześć. - zdołałam tylko wydusić. Jak tylko go zobaczyłam, poczułam to, co zawsze czułam na jego widok. Ekscytację, pożądanie i bezpieczeństwo. Czyli po prostu motylki w brzuchu :P
Podszedł do mnie jeszcze bliżej i przytulając mocno, pocałował w policzek. Zdawało mi się, że trwa to wieki, kiedy jego usta muskały moją skórę. Harry zrobił się nagle cały czerwony i wybuchnął śmiechem.
Wolę nie wiedzieć jaka moja mina spowodowało u niego taki wielki napad śmiechu. Wiem jednak jedno.
Byłam czerwona jak burak.
-Zayn, weź się od niej odklej, nie widzisz że dziewczyna już nie ma czym oddychać? Zaraz tu zemdleje!
teraz turlał się już po ziemi. Odkleiłam się od Malika i powiedziałam do Harrego:
-Dzięki, uratowałeś mi życie - z sarkazmem i wszyscy w trójkę zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra, chodź, przedstawię cię reszcie. - powiedział do mnie szarmanckim głosem Zayn, po czym chwycił za rękę i pociągnął wgłąb domu.
Chłopcy siedzieli przy dużym stole i gadali z wielkim zaciekawieniem na jakiś temat.
-Hej, posłuchajcie, to jest Kinga, o której wam mówiłem.
W tej chwili wszyscy urwali w pół słowa i spojrzeli w naszą stronę. W sekundę cała trójka zerwała się z miejsc i rzuciła w naszą stronę.
Pierwszy stanął przede mną Niall.
-Cześć, jestem Niall i od razu uprzedzam, że bardzo cieszy mnie fakt, że przyniosłaś ciasto.
-Haha, to mojej babci podziękuj, mam nadzieje, że będzie wam smakowało.
Nie zdążyłam dokończyć, bo Horan już porwał Zayna do kuchni. Następny był Louis.
-Cześć, witamy w naszej rodzinie! - powiedział po czym przytulił mnie bardzo opiekuńczo. - Pamiętaj, jak będziesz miała doła, zawsze możesz do mnie przyjść, żeby się rozchmurzyć.
-Trochę wątpię, żebym miała teraz doła, ale dziękuję za propozycję.
Nie wiem czemu klepnęłam go w ramię. Wyglądało to chyba trochę żałośnie, ale miałam strasznie dobry humor i nie wiedziałam za bardzo co d\w danej chwili się dzieje ani tym bardziej co ja robię. On jednak odebrał to chyba inaczej, bo odsunął się i usiadł koło Harrego na sofie. Wróciłam wzrokiem na miejsce, gdzie stał przed chwilą Lou. Był tam Liam. Zupełnie różnił się od pozostałych chłopaków. Był jakiś.. przygaszony. Zupełnie jak ja kilka dni temu.. - pomyślałam.
-Hej, jestem Kinga - powiedziałam pierwsza, bo widziałam, że trudno mu się było odezwać, chociaż właściwie, to mi powinno być trudno.
-Cześć - powiedział załamującym się głosem i spojrzał na mnie z jakimś dziwnym bólem w oczach. Nikt z nas się już nie odezwał. Całe szczęście Zayn wszedł do pokoju z pokrojonym ciastem i widząc, że stoimy razem, zawołał nas na posiłek.
Trochę się niepokoiłam stanem Liama. Może go nie znałam, ale gołym okiem było widać, że coś jest nie tak.
Miałam nadzieję, że to nie z powodu mojego przyjścia..

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział XIII

Nie wiem jak po nocy pełnej takich wrażeń udało mi się zasnąć.. Pomimo tego, że nie śniło mi się nic specjalnego, obudziłam się aż o 10. Nigdy w wakacje nie spałam tak długo. Zawsze twierdziłam, że to marnotrawstwo czasu.Teraz jednak jakaś tajemnicza siła trzymała mnie pod kołdrą. Co chwila przywracałam jakieś momenty z wczorajszego wieczoru. Rozglądnęłam się po pokoju na strychu i zobaczyłam pełno kwiatów. Odetchnęłam z ulgą - już myślałam, że to wszystko było snem! Zwlekłam się z łóżka. Stwierdziłam, że w tym dniu na 100% nie będę się umiała na niczym skupić. Jakoś szczególnie mi to jednak nie przeszkadzało ;P
Zeszłam na dół ubrana w zwiewną sukienkę. Zastałam dziwny widok. Moja babcia siedziała przy stole i pijąc kawę, podjadała jakieś ciasto. Babcia nigdy nie miała czasu na picie kawy i jakikolwiek odpoczynek przed południem! Właściwie dopiero pod sam wieczór nie miała już nic do roboty. Stanęłam koło niej totalnie nie kumająca o co chodzi.
-Cześć babciu.. Nie ma prądu czy coś?
-Nie. Czemu? Wszystko jest w porządku.
Uśmiechnęła się do mnie. Coś było nie tak. Zachowywała się bardzo dziwnie. No cóż. Stwierdziłam, że i tak nic z niej nie wyciągnę. Poszłam do kuchni. Jak zwykle moje śniadanie nie było jakieś specjalne: tosty z dżemem i zielona herbata. Choć jadłam takie śniadanie bardzo często, dziś smakowało jakoś inaczej. Nie no, dzisiaj to chyba nic nie będzie normalne. Po śniadaniu musiałam się jakoś rozbudzić. Poszłam się przebrać i wskoczyłam do chłodnej wody w basenie. Od razu lepiej. Nigdy więcej spania do 10... Przez to, że znowu się zamyśliłam z powodu wydarzeń ostatniej nocy, zrobiłam jakoś niewyobrażalnie dużo basenów i szczerze mówiąc zmęczyłam się jak nigdy. W końcu wyszłam i położyłam swój ręcznik na hamaku. Siadłam na nim i zobaczyłam dziwny obraz. ZNOWU...
Biała ciężarówka stała na podjeździe chłopców. O NIE. Oni nie mogą teraz tak po prostu wyjechać. Nie Zayn! Nie po tym, co żeśmy przeżyli. Dlatego nie chciał mi powiedzieć. Choć z drugiej strony może to lepiej, że teraz wyjadą. Z czasem zrobiłabym sobie jeszcze większa nadzieję. Nie no co ja wygaduje?! Przecież on jest całym moim życiem. Nie może mnie tak po prostu zostawić.. Nie dam sobie bez niego rady.
W końcu jednak trochę się uspokoiłam. Położyłam się na hamaku i zaczęłam układać w głowie słowa, które po raz ostatni usłyszy z moich ust..

****************************

Jestem głupia jak but. Zaczęłam śmiać się ze swoich beznadziejnych myśli. Pokręciłam się trochę po podwórku i co zobaczyłam? Oni nic nie wynosili z domu. Wręcz przeciwnie. Kilku facetów wnosiło do środka różne rzeczy, kanapy, stół, książki i inne kartony. Czy to znaczyło w takim razie, że jeszcze tu zostają?! Jeśli tak, to chyba oszaleje ze szczęścia. Chociaż nie wiem czy to już się nie stało.
Babcia przez całe południe była jeszcze dziwniejsza. Nie odezwała się do mnie ani słowem, jakby bała się, że powie mi coś, o czym nie moge wiedzieć. A może jest w szoku po tym, jak zobaczyła, że pocałowałam Zayna? Nie no.. Z tego się przecież cieszyła. Nie mogłam pojąć o co jej chodzi. Dowiedziałam się szybciej niżbym się tego spodziewała.
Minęła godzina od obiadu. Jak zwykle siedziałam na huśtawce z jakąś książką, kiedy zobaczyłam, że idzie w moim kierunku.
-Coś się stało? Pomóc ci w czymś babciu? Próbowałam w końcu wyciągnąć od niej jakieś informacje.
-Tak, idź ubierz tą sukienkę, którą miałaś na sobie rano. Nie możesz iść w gości w stroju kąpielowym.
-Coooo?? W jakich gości? Czemu ja nic znowu nie wiem? O co chodzi?
-Zobaczysz, idź się ubierz Czekam na ciebie pod tarasem.
Nie no, teraz się normalnie zaczęłam bać. Babcia nigdy nie była taka stanowcza i sztywna. Nie miałam pojęcia o jakich znajomych mogła mówić. Włożyłam sukienkę i kolczyki i zmierzałam już w stronę wjazdu. Nie wiedziałam nawet na co mam się przygotować. Trochę się uspokoiłam kiedy zobaczyłam, że babcia nareszcie się do mnie uśmiecha.
-Babciu, możesz mi w końcu powiedzieć gdzie my jedziemy?
-Nigdzie nie jedziemy, ale idziemy.
O MATKO!! A co jak ona chce mnie pogodzić z Dawidem?! Nieee.. to nie może być to. Nie mogłam się już doczekać, dokąd zmierzamy. Nie przemierzyłyśmy długiej drogi. Nasza "podróż" skończyła się po kilku metrach od naszej bramy. Babcia już jedna ręką otwierała furtkę, w której kilka godzin temu przepuszczał mnie Malik. WOOOW. Tego bym się nie spodziewała nigdy. To dlatego babcia mi nie powiedziała!!
Stałyśmy już pod ich drzwiami z ciastem, czekając aż ktoś nam otworzy. Satysfakcja na twarzy babci, że niespodzianka się udała, była po prostu nie do opisania. Wypukała w drzwiach jakiś dziwny kod i szepnęła coś do drzwi. Hmm.. ciekawie się zapowiada... - pomyślałam.

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział XII

Nigdy nie przepadałam za jazdą w aucie, bo zawsze okropnie mi się nudziło. W tej chwili, chciałam jednak zostać w nim jak najdłużej. Zdjęłam marynarkę. Nie wiem czym się aż tak rozgrzałam..
Zayn jechał szybko, ale rozważnie.Tak seksownie wyglądał za kierownicą. Podobało mi się to. Z resztą czy była rzecz, która mi się w nim nie podobała? Mogłam się mu przyglądać cały czas. Nie mogłam jednak uwierzyć w to, co się dzieje. Byłam niewątpliwie najszczęśliwsza osobą na świecie. Niestety  coraz bliżej były nasze domy.. Wjechaliśmy pod górę i już byliśmy na ich parkingu. Ledwo się wygrzebałam. Zayn obszedł auto i już był przy mnie. Uśmiechał się cały czas. Nie musieliśmy używać słów. Wyciągnęłam rękę i uniosłam rękaw jego koszuli.
-O BOŻE!! Jest już po północy?! Nie mogłam ukryć zdziwienia, ale także szczęścia, że mogłam spędzić z nim tyle czasu.
-Może lepiej już chodźmy, nie chcę żebyś miała ze mną przechlapane u babci.
Przeszliśmy kilka metrów i już byliśmy na moim podwórku.W salonie paliło się światło. A jednak babcia na mnie czeka... Trudno, będę ją musiała przeprosić za kłopot. Furtka oczywiście zaskrzypiała tak, że mogłaby obudzić zmarłego. Teraz miał jednak nastać o wiele ciekawszy moment. Nie mogłam sobie wyobrazić jak się pożegnamy. Scena ta, już się zaczęła. Stałam przy drzwiach na schodach, Zayn na przeciwko mnie. W tych szpilkach byłam na jego wysokości, więc nie musiałam nawet zadzierać głowy do góry, by spojrzeć mu w oczy. Robiłam to cały czas.
-Więc no... Dziękuję ci bardzo za ten uroczy wieczór i kwiaty oczywiście, nie musiałeś ich tyle kupować.
-Dla ciebie mogę zrobić wszystko - powiedział i zrobił minę w stylu: If you know what I mean.
Nie no.. Tego już było za dużo. Musiałam wybuchnąć śmiechem. Zdawało mi się, że aż babcia go usłyszała. Dawno nie śmiałam się aż tak głośno i na prawdę szczerze. Nie wiem jakim cudem żeśmy się uspokoili. Nie mogłam przestać wpatrywać się w jego perfekcyjne rysy twarzy.
Złapał mnie nagle za rękę i ją podniósł. Nie wiedziałam o co mu chodzi, po chwili zdałam sobie jednak sprawę z tego, co chce z nią zrobić. Fakty te docierały do mnie z jakimś dziwnym  opóźnieniem.
Malik podniósł moją rękę jeszcze wyżej i przyłożył do swego serca.
-Czujesz? - powiedział prawie niesłyszalnym szeptem.
-Trudno nie czuć, bije jak szalone.
-Tylko dla ciebie - odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się tylko. Nie miałam  pojęcia co dalej mówić ani robić.
-Hmm.. będziemy tu tak stać jeszcze kilka godzin? Mi by to odpowiadało, ale szkoda mi babci, która i tak już długo czeka. Dziękuję, że jesteś. To była wspaniała randka, no ale muszę już iść.
-Też ci dziękuję! - wykrzyknął, po czym ja podeszła o krok bliżej niego. Pomiędzy nami nie było już wolnej przestrzeni. Jego ręka cały czas trzymała moją przy jego piersi, co trochę uniemożliwiało mi poruszanie się, ale w końcu wykonałam stanowczy ruch i pocałowałam go w policzek. W chwili gdy moje usta musnęły jego delikatną skórę, poczułam jakby ktoś mnie kopał w środku brzucha. Usta, kiedy oderwały się od niego, zaczęły mnie przyjemnie piec. Dobrze, że nie było aż tak jasno, bo zobaczyłby, że jestem czerwona jak burak. Chyba nie spodziewał się, że go pocałuję. Stał jak wryty i wpatrywał się we mnie.
-Dobranoc - powiedziałam, po czym otworzyłam drzwi i niechętnie weszłam do środka. Po minie babci domyśliłam się, że nas podglądała. No cóż, przynajmniej może nie będę miała przechlapane ;)

Rozdział XI

Nie jestem w stanie powiedzieć jak długo staliśmy tak na ulicy, w uścisku, w którym nigdy nie czułam się tak bezpieczna. Żadne słowa nie mogą wyrazić tego, co wtedy czułam. W końcu się jednak jakoś od niego odlepiłam. Zdjął swój garnitur i włożył go na mnie.
-Dzięki - udało mi się powiedzieć, po tak wielkiej dla mnie dawce czułości z jego strony. Spojrzałam mu prosto w oczy. Od razu przypomniała mi się noc, kiedy pierwszy raz zobaczyłam go na żywo. Było to zaledwie tydzień temu, a ja czułam się jakbym znała go od urodzenia.
-To ja dziękuję, że mogłem cię spotkać. - wyszeptał. - Chodźmy do auta, zawiozę cię do domu.
W drodze powrotnej do auta gadka się o dziwo kleiła, myślałam, że po moim wyskoku będzie sztywno. Z nim jednak nie mogło być nudno. Nie wracał jednak już do tematu, który najbardziej mnie interesował a zarazem ranił. Na parkingu stał już tylko nasz samochód. Znaczy jego samochód. Czarny van. Przypomniało mi się znowu pierwsze skojarzenie z nim i to, co babcia mi o nim mówiła. Uśmiechnęłam się do siebie. Zaczęłam być na siebie zła. Co ja odwalam?! Jestem na randce z najseksowniejszym chłopakiem na świecie i jeszcze jestem niezadowolona? Co z tego, że wyjedzie?
Wszystko przemija, ale trzeba żyć dalej i cieszyć się tym życiem. Podniosłam na niego wzrok.
Uśmiechnął się do mnie , jakby wiedział o czym myślę. Zaczerwieniłam się.
-Zapomniałem jeszcze dodać, że prześlicznie wyglądasz. Jak zwykle z resztą. Nie mogę oderwać od ciebie wzroku.
Myślała, że tam zejdę. Opuściły mnie wszystkie negatywne emocje. Bardziej czerwona nie mogłam już być.
-Dziękuję, kochany jesteś - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego wyszczerzając zęby.
Staliśmy już przy aucie. Ja wręcz się o nie ocierałam. Zayn stał baaaardzo blisko mnie. Jego jedna ręka była oparta o auto, tuż przy mojej szyi. Nagle delikatnie się nade mną pochylił i wyszeptał:
-To była najpiękniejsza noc w moim życiu.
Po czym zbliżył się jeszcze bardziej, tak że czułam jego oddech na moich ustach. Moje serce prawie eksplodowało. Czułam się jak w niebie. Za nic nie oddałabym chwili, która teraz trwała. Wpatrywaliśmy się w siebie, czekając co nastąpi. W  końcu uśmiechnął się do mnie swoim uwodzicielskim uśmiechem i pocałował mnie w policzek, obejmując jednocześnie drugą, wolną ręką. Gdyby nie podpierał się o auto, chyba byśmy się wywalili. Miałam nogi jak z waty. Nigdy nie czułam czegoś tak pięknego. Byłam tak nabuzowana szczęściem i wszystkim innym, ze miałam ochotę krzyczeć z radości. Moje motylki w brzuchu równie dobrze mogły być słoniami. Były po prostu niewyobrażalnie wielkie.
Zacisnęłam ręce wokół jego szyi i dziękowałam Bogu, że zesłał go na moją drogę.
Chyba będę miała co wspominać - pomyślałam i przymknęłam oczy, wdychając jego delikatny i aksamitny zapach.

czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział X

Nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Sama jego obecność mnie onieśmielała, a co dopiero wzrok jakim na mnie patrzył i jak wyglądał. Pomimo tego nie brakowało nam tematów do rozmów. Gadaliśmy o wszystkim. Jedyny temat, który bałam się poruszać, był ich przyjazd tutaj. Skoro przyjechali, muszą też stąd wyjechać. Bałam się usłyszeć odpowiedź na to pytanie. Musiałam jednak to zrobić. Przerwałam mu w połowie zdania. I tak nie mogłam się skupić na rzeczach, o których mówił.
-Słuchaj, przepraszam, że ci przerywam (musiałam wziąć głębszy oddech) czemu przyjechaliście akurat tutaj? I na jak długo zostajecie? - Ostatnie słowa wydusiłam już ostatkiem sił.
Malik się zamyślił. Chciał chyba dobrać odpowiednie słowa, żeby powiedzieć mi kiedy wyjeżdżają.
-Szukaliśmy z chłopakami po prostu miejsca, gdzie moglibyśmy w spokoju odpocząć. Jeszcze nigdy nie byliśmy w Polsce, więc nikt się nawet nie będzie domyślał, że tu jesteśmy. Nasi producenci nawet nie wiedzą, że przyjechaliśmy aż tutaj! No a przy okazji... Pod koniec naszego pobytu robimy koncertową niespodziankę!!!
Ostatnie słowa bardzo radośnie wykrzyknął i cudownie się do mnie uśmiechnął. Ja nie miałam powodów do radości. Co ja sobie myślałam? Że zostaną w Polsce do śmierci? Że będziemy żyć długo i szczęśliwie?! 
Łzy od razu napłynęły mi do oczu. Zrozumiał. Od razu przybrał skruszony wyraz twarzy. Tak cudownie zaciskał szczęki...
-Kiedy? - prawie się rozryczałam. Mało brakowało. Nastawiłam się na maksimum kilka dni. Nie mogą tu siedzieć przecież w nieskończoność..
-Mogę powiedzieć ci kiedy indziej? Proszę, nie psujmy tego pięknego wieczoru.
-Chcę wiedzieć. Powiedz mi, albo stąd wyjdę. - odrzekłam bardzo stanowczo.
Spuścił głowę.
-Ok - powiedziałam po chwili. Wstałam i wyszłam na zewnątrz. Była już 22. Świerze powietrze uderzyło we mnie wielką falą. Noc była chłodna, ale przepiękna  Nie wiedziałam za bardzo co ze sobą zrobić. Do domu miałam jakieś 10 km. I jeszcze te szpilki... Nie miałam jednak innego wyboru. Ruszyłam w stronę domu. Co mam zrobić?! Nawet jakbym mu się podobała, to i tak wyjedzie. Nie ma sensu robić sobie nadziei na próżno. Nie będziemy szczęśliwy, a tym bardziej nie będziemy razem. Tak bardzo tego chciałam...
Life is brutal pomyślałam i kolejny raz się to potwierdziło. 
Nagle usłyszałam, że ktoś szybko zaczyna do mnie dochodzić. Na początku się trochę przestraszyłam, ale oddechu Zayna nie dało się nie rozpoznać.
-Kinga, nie wygłupiaj się, proszę, wróć do środka, albo przynajmniej chodźmy do auta. Po prostu lepiej będzie jak ci nie powiem...
Odwróciłam się do niego przodem. Był mocno przygnębiony. Łzy w końcu puściły wszelkie bariery. Tak bardzo go pragnęłam, tak bardzo chciałam, żeby chociaż raz moje marzenie się spełniło., żeby chociaż raz udało mi się coś w życiu. Poczułam uderzenie ciepła. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mnie przytula. Objęłam go z całych sił. Zdałam sobie sprawę, że trzęsę się z zimna. Noce w lato nigdy nie były takie chłodne. Ta, była jednak inna. Miała zmienić całe moje życie. 
Ale czy na pewno na lepsze?

Rozdział IX

Przespałam pierwszą noc, od nie pamiętam jak dawna. W końcu zdarzyło mi się coś dobrego! Piątek strasznie się ciągnął. Myślałam,  że sobota nigdy nie nadejdzie. To był jednak ten dzień. Mój dzień, który od samego poranka zapowiadał się po prostu świetnie. Zbiegłam po schodach na dół jak szalona. W łazience nie umiałam przestać skakać z radości. Nie wiem do końca czemu aż tak się cieszyłam. Może po prostu sprzyjało mi to, że w końcu się komuś podobam? Może nawet komuś fajnemu? Nie myślałam już o tym, że to Zayn. To nie było po prostu możliwe. Czas do południa zleciał mi w bardzo szybkim tempie. Po obiedzie zaczęłam przygotowania. Umyłam włosy i nałożyłam odżywkę, czego nigdy nie robię, bo mi się nie chce...
Pomalowałam paznokcie na czarno. Jakby nie było to zawsze był i będzie najbardziej trafiony kolor, który pasuje do wszystkiego  Nie wiedziałam w co się jeszcze ubrać. Miałam 2 sukienki do wybrania. Nigdy nie mogłam się zdecydować, która z nich mi się bardziej podoba. Zupełnie się od siebie różniły.
Błękitna, była bardziej elegancka. Na ramiączkach, z czarną kokardą z tyłu. Była w stylu bombki. Druga, brzoskwiniowa, była bez ramiączek. Największym jej plusem było to, że była obcisła. Pod biustem miała małą, czarną wstążeczkę, która dodawała jej uroku. Nie mogłam nie wybrać jej. W końcu miałam ją już na sobie. Leżała świetnie. Cieszyłam się, że przez zimę miałam motywację i nie obżerałam się słodyczami. Wysuszyłam włosy i pomalowałam tylko rzęsy. Nigdy nie nakładałam na siebie tony makijażu, jak inne dziewczyny w moim wieku, a nawet młodsze. Babcia już na mnie czekała w aucie. Ostatnie spryskanie się perfumem i byłam gotowa do wyjścia. Zabrałam tylko ulubioną czarną kopertówkę i klasyk - czarne
szpilki :D
Do butów zawsze miałam słabość. Te, matowe, 12-cm szpilki były niewątpliwie moimi ulubionymi i jedynymi takimi wysokimi. Wskoczyłam w końcu do auta. Przez połowę drogi nie umiałam przestać się śmiać z min jakie babcia posyłała na mój widok. Oby jemu też się spodobało... Zaczęłam się denerwować. Dopiero w tej chwili doszło do mnie, ze idę na randkę! W dodatku w ciemno..
Wyszłam w końcu z auta i ruszyłam w kierunku wejścia do restauracji. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest byle jaka. Ucieszyłam się, że ubrałam się elegancko, seksownie lecz nie wyzywająco i z przesytem.  Miałam małe kolczyki, dużych i tak nie byłoby widać w moich gęstych, rozpuszczonych włosach. Z resztą co za dużo, to nie zdrowo. W końcu otworzyłam drzwi. Za sekundę podszedł do mnie jakiś facet pytając czy może mi w czymś pomóc. Nie wiedziałam za bardzo jak mu to wytłumaczyć. Nie musiałam...
Chłopak, z którym miałam się spotkać już szedł w naszą stronę. Widać było, że jest pewny siebie. Od razu poznałam ten chód. Był tak cholernie charakterystyczny i oczywiście seksowny. Kelner odszedł ode mnie bez słowa. Było to tylko potwierdzeniem, ze to własnie z NIM miałam się spotkać. Nie myślałam już o tym, że to się może nie udać. Teraz nie istniało dla mnie nic innego. Był tylko on, ja i piękna, duża i pusta sala.
-To co, idziemy? - spytał tym swoim szarmanckim głosem.
-No jasne. - odpowiedziałam dziwnym, załamującym się głosem. Zganiłam się za to. Nie miałam pojęcia, że aż tak mocno zareaguje na jego widok i głos...