poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział VII

Obudziłam się. Panika i dziwne uczucie, które towarzyszyło mi już w końcówce snu nie dawało mi spokoju. Nie bałam się jednak tego, ze nie wiem, gdzie jestem. Bałam się swoich myśli. Bałam się obrazu, który zobaczę gdy wyjże przez okno. Wiedziałam bowiem bardzo dobrze, gdzie się znajduję. Tak bardzo nie chciałam, żeby to była prawda. Musiałam się jednak przekonać. Wstałam z łóżka z zadziwiającą łatwością. Głowa co prawda dalej mnie bolała ale był to już stłumiony ból. Powoli podeszłam do balkonu. Od ujrzenia obrazu, który w mojej głowie mnie przerażał, dzieliła mnie tylko zasłona.. Podniosłam drżącą rękę i jednym, szybkim ruchem ją odchyliłam. Nie umiem opisać tego, co wtedy czułam. Nie jestem też do końca pewna czy wiem... Zobaczyłam ogród pełen zieleni, kwiatów, zakrywany basen i dom... Dom, w którym przez rok marzyłam o tej chwili, która teraz trwała. A teraz? Czułam się nijak. Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie czemu w nocy go nie poznałam?! Czemu nie poznałam kogoś, kto przez ponad rok był dla mnie kimś w stylu chłopaka tylko, ze niewidzialnego? Czemu nie poznałam gwiazdy, w której kocha się pół świata nastolatek?! Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie. Byłam w szoku. Nie umiałam nic powiedzieć  Nawet nie odwróciłam się w kierunku drzwi. Usłyszałam, ze się otworzyły. Zaraz potem usłyszałam głos, który tak dobrze znałam: Przepraszam, myślałem, ze jeszcze śpisz - powiedział. Spojrzałam na niego, jedną ręką cały czas trzymając zasłonę. Zobaczył, ze patrzyłam już przez okno. Zrobił dziwną minę.
-Och, już zauważyłaś.. Byłem u twojej babci, bo pomyślałem, ze może się o ciebie martwić i powiedziałem, że przyszłaś się z nami zapoznać. Bardzo się polubiliśmy. Wiesz, ze...
-Co ty do cholery pieprzysz?! - wyjechałam - Jestem w domu u najbardziej sławnego zespołu na świecie, a ty mi mówisz, ze dobrze ci się gadało z moją babcią?!
-Myślałem, ze nie wiesz kim jestem. Wczoraj przynajmniej tak się zachowywałaś... Przepraszam w takim razie, ze chciałem przez chwilę być normalnym chłopakiem, a nie gwiazdą, którą wszyscy wykorzystują. Przepraszam, że chciałem złapać z tobą jak najlepszy kontakt. - Spuścił wzrok.
Nigdy nie zabolały mnie tak czyjeś słowa. Zachowuję się jak dziecko - pomyślałam.
-Zayn (musiałam zrobić dłuższą przerwę, bo nie mogłam nic wydusić po tym, jak wypowiedziałam po raz pierwszy jego imię), przepraszam. Nie chciałam cię urazić. Nie powinnam była tego mówić. Tyle dla mnie zrobiłeś, a ja jestem taka niewdzięczna, Doprowadziłam do tego, żebyś to ty mnie przepraszał, a przecież nie masz za co...
Czekałam na jego reakcję w napięciu.
-Spoko - w końcu się uśmiechnął - Muszę ci powiedzieć  ze jestem pod wrażeniem. Nie spotkałem jeszcze dziewczyny, która tak ostro by mi się postawiła. - Zamyślił się. - Właściwie nie spotkałem dziewczyny, która w ogóle by mi się postawiła.
Zaczęliśmy się śmiać. W końcu atmosfera się rozluźniła. Spojrzałam na niego. Stał tuż przede mną.
Był na wyciągnięcie ręki. Gdyby to miało miejsce wtedy, gdy tak za nimi szalałam, rzuciłabym mu się na szyję jak szalona. Ale teraz byłam zupełnie kimś innym. Nie chciałam żeby pomyślał, że jestem jedną z tych napalonych psychofanek. Uśmiechnął się do mnie, a ja.. Prawie się rozpłynęłam i znowu mną zachwiało. Jego refleks był jednak nie do zagięcia. Złapał mnie w talii, co sprawiło, ze był jeszcze bliżej mnie.
-Dziękuję, po raz setny - powiedziałam. Uśmiechnął się i spuścił głowę.
-Zawsze do usług. Wyszczerzył zęby. Był taki przystojny! Ciekawa byłam co on myśli o mnie. Miałam tyle pytań, ze nie wiedziałam od czego zacząć. Podniosłam na niego wzrok i przyłapałam go na tym., że mi się przygląda.
-Już możesz mnie puścić, dam sobie radę - powiedziałam  Zaśmiał się, po czym z niechęcią(a przynajmniej tak mi się wydawało) opuścił ręce.
-Właściwie mogę wiedzieć, skąd wiesz, gdzie ja mieszkam? - To pytanie dręczyło mnie najbardziej. Nie miałam przy sobie przecież żadnych dokumentów, on też nie był stąd, więc jak się dowiedział?
-Ehh.. Wiedziałem, że o to spytasz. Powiem ci, ale nie bądź na mnie zła. Obiecujesz?
-Postaram się - odpowiedziałam śmiejąc się, widząc że jest dosyć zakłopotany.
-Dobra powiem, ale się nie obraź...
Zrobił kolejną śmieszną minę, co spowodowało jeszcze większy wybuch śmiechu.
-Od tego dnia, kiedy przyjechaliśmy tu odpocząć, a ty praktycznie zaraz po nas, nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Na początku byłem po prostu ciekawy jakich mamy sąsiadów. Kiedy jednak zobaczyłem cię wchodzącą do domu, wiedziałem że... że jesteś wyjątkowa. Nie wiem skąd. Byłem pewny, ze jesteś zupełnie inna.
-Taa.... - wtrąciłam - Z resztą kto normalny chodzi sam na spacer po północy...
-Ja i ty - odpowiedział i obydwoje wybuchliśmy śmiechem, który zalał cały pokój.
- Wracając do twojego pytania; kiedy tylko przechodziłem koło jakiegoś okna, nie mogłem się powstrzymać  żeby nie sprawdzić, czy cię tam gdzieś nie zobaczę..
-Podglądałeś mnie! Wtedy jak wychodziłam z basenu też! xD
-Od raz podglądałem.. Patrzyłem po prostu... - Zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie. - Kiedy raz cię zobaczyłem, potem nie umiałem oderwać od ciebie wzroku. Spodobałaś mi się od samego początku.
NIE! NIE! NIE! NIEEEEEEEEEEE!!!!!! On nie powinien był tego mówić. Nie mogę mu się podobać. Nie mogę po prostu.
-Przepraszam -przerwałam mu - chyba muszę już iść. Dziękuję jeszcze raz, ale.. muszę już iść.
Nie czekałam na odpowiedź.
-Kinga, poczekaj!!
Wyleciałam z ich domu jak poparzona. Nie zastanawiałam się skąd zna moje imię. Nic teraz nie miało dla mnie znaczenia... Dopiero na swoim podwórku zaczęłam  płakać. To nie może się dziać na prawdę - pomyślałam. A jednak, a jednak - odpowiedziałam sobie w myślach i zapłakana jak nigdy wbiegłam po schodach do swojego pokoju...

1 komentarz: