Drzwi do pokoju były otwarte.
-Widzę, ze wstałaś. - powiedział i smutno się uśmiechnął, po czym wstał, zamknął drzwi i zapalił małą lampkę na biurku, która zaczęła mnie razić w oczy. Kucnął przede mną.
- Jak się czujesz? - spytał
- Nie najlepiej, głowa mnie strasznie boli. - odpowiedziałam
- Przepraszam - zrobił skruszoną minę.
- Ty przepraszasz mnie?! Niby za co? - prawie krzyknęłam - Uratowałeś mnie i jeszcze mnie za to przepraszasz?! Będę ci wdzięczna do końca życia za to, co zrobiłeś Nikt się nigdy dla mnie tak nie poświęcił. - wydusiłam ze łzami w oczach.
Usiadł przy mnie i mnie objął. Poczułam coś dziwnego w brzuchu..
- Uwierz, ze mam za co cię przepraszać. Musiałem walnąć czymś tego olbrzyma, który cię niósł. Nawet nie wiesz jak trudno mi było to zrobić wiedząc, że upadniesz. Czuję się z tym po prostu okropnie. - Załamał mu się głos pod koniec tej wypowiedzi.
W końcu popatrzyłam mu w oczy, po raz pierwszy od czasu, kiedy zaczęła się nasza rozmowa.
- Nie było innego wyjścia. Musiałeś tak zrobić. A przykro może być tylko mi, że nie będę miała jak ci się odwdzięczyć.
- Nie musisz. Najważniejsze jest to, że nic ci się nie stało. No..., prawie nic - pogłaskał mnie po głowie i uśmiechnął się po raz pierwszy odkąd go zobaczyłam na prawdę szczerym uśmiechem. Odwdzięczyłam się mu najpiękniejszym i najlepszym uśmiechem jaki miałam do zaoferowania. I jeszcze raz podziękowałam mu z całego serca. Był taki przystojny. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zdawało mi się jednak, że skądś go znam. Miałam całkowite zaćmienie. Odpowiedź leżała na końcu języka, ale nie umiałam jej odczytać. Znowu uderzyła we mnie fala zmęczenia. Kazał mi się położyć, jakby czuł dokładnie to, co ja. Posłuchałam go, choć nie chciałam przerywać tej rozmowy i kontaktu wzrokowego, który był między nami już przez cały czas. Znużenie okazało się jednak silniejsze. Zasnęłam, jakbym przeżyła najdłuższy dzień w moim życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz