środa, 31 października 2012

Rozdział VIII

Pogoda, która panowała przez kolejne 2 dni całkowicie odzwierciedlała mój nastrój. Było zimno i cały czas lało. Nie wierzyłam w to, co się dzieje. Próbowałam wyrzucić to ze wspomnień. Nie umiałam. Wystarczyło, że popatrzyłam przez okno, albo jak babcia cały czas mi nawijała o Zaynie, jaki to on nie jest miły i przystojny. Jakbym nie wiedziała. Przecież się w nim zakochałam. Wiedziałam jaki jest. A może mi się tylko zdawało, że wiedziałam? Może tak, jak powiedział chciał na chwilę stać się normalnym chłopakiem, a na co dzień zakładał maskę? Nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na to i tysiące innych pytań. Tak bardzo chciałabym z nim być. Lepiej będzie jeśli się o tym nie dowie... Nie ma co robić sobie nadziei, a potem jeszcze bardziej się zawieść. Bo po co nam to wiedzieć? I tak nie będziemy razem. Takie rzeczy dzieją się tylko na filmach. W codziennym życiu gwiazda z przeciętną nastolatką nie ma szans, ani zaistnieć ani tym bardziej przetrwać...

****************************

Dzień zapowiadał się równie okropnie jak wszystkie poprzednie od czasu naszej "kłótni". Jak zwykle wstałam, ubrałam się w spodnie od dresu i zwykły t-shirt. Dla kogo miałam się niby stroić? -.-
Zawsze miałam pecha, ale teraz.. Przesadził. Jeszcze nigdy nie byłam tak potwornie zdołowana i nienadająca się do życia. Nie wiedziałam ile czasu minęło od dnia, w którym życie obróciło się do góry nogami i straciło sens... Myślałam, że ciągnie się to w nieskończoność. Trwało zaledwie tydzień. Po raz pierwszy w życiu nie mogłam doczekać się rozpoczęcia roku szkolnego. Czekały mnie jednak jeszcze 2 miesiące wakacji i złego humoru.. Byłam na prawdę nienormalna mówiąc Zaynowi to wszystko... Ale gdybym powiedziała mu prawdę czy nie byłoby jeszcze gorzej? Nie umiem przestać o tym myśleć.
(..) W końcu, od około 4 dni wyszłam na podwórko. Nie miałam ochoty trafić wzrokiem na coś dziwnego w domu, patrząc przez okno. Wyszłam z domu, ale stwierdziłam, że nie mam gdzie iść. Wzrok sam jakoś natknął się na altankę, za którą nie bardzo przepadałam. No cóż. Wszystko jest lepsze od siedzenia w domu i zamęczania się ciągle tym samym pytaniem. Nie wiem jak wprawiłam swoje nogi w ruch. Na nic nie miałam ochoty. Obraz, który zobaczyłam przekraczając próg altanki, sprawił, że coś się we mnie obudziło. Weszłam całkiem do środka i rozglądnęłam się po wnętrzu. Nie było kąta ani żadnego innego miejsca, gdzie nie stałyby czerwone i białe róże. Nie wiedziałam gdzie podziać wzrok. Poczułam się tak cholernie wyróżniona! Zaczęłam czym prędzej szukać jakichś liścików przyczepionych do bukietów. Nie wiedziałam kompletnie od kogo mogłam dostać coś tak wspaniałego. W głębi duszy miałam jednak minimalną nadzieję, że są od Zayna, choć sama się sobie do tego nie przyznawałam. To byłoby niemożliwe. Moje rozmyślania w końcu się przerwały. Natrafiłam na coś kanciastego i twardego. Dosyć drżącymi rękami otworzyłam bilecik. Jego treść była prosta:
Spotkajmy się w sobotę o 18 w Restauracji "Pod Bukiem". Całuję wielbiciel <3
Serce zaczęło mi szybciej bić. Jak na faceta styl pisma był po prostu nie do ogarnięcia. Jeszcze nie widziałam, żeby jakiś chłopak tak cudownie pisał. Zaszokowana zaczęłam w końcu przenosić kwiaty do swojego pokoju i na strych, bo było ich tyle, że się nie zmieściły. Oczywiście natrafiłam na babcię, wychodzącą z piwnicy. Zapomniałam o niej kompletnie! Nie przygotowałam sobie nawet żadnego wyjaśnienia, skąd mogę mieć tyle bukietów. Nie lubię jej okłamywać, więc powiedziałam, że nie mam pojęcia od kogo są, ale ten "ktoś" chce się ze mną spotkać. Babcia cała uradowana, że w końcu jakiś chłopak się mną interesuje, rzuciła wszystko i zaczęła się mnie wypytywać o szczegóły, których nawet ja nie znałam.. Na szczęście pozwoliła mi iść do tej restauracji. Tylko dlatego, że oczywiście pozwoliłam się jej tam zawieźć.
BOŻE!!!!! Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, ze przecież jest już piątek! Miałam więc tylko jeden dzień do przygotowań. Może jednak była dla mnie jakaś nadzieja...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz