czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział IX

Przespałam pierwszą noc, od nie pamiętam jak dawna. W końcu zdarzyło mi się coś dobrego! Piątek strasznie się ciągnął. Myślałam,  że sobota nigdy nie nadejdzie. To był jednak ten dzień. Mój dzień, który od samego poranka zapowiadał się po prostu świetnie. Zbiegłam po schodach na dół jak szalona. W łazience nie umiałam przestać skakać z radości. Nie wiem do końca czemu aż tak się cieszyłam. Może po prostu sprzyjało mi to, że w końcu się komuś podobam? Może nawet komuś fajnemu? Nie myślałam już o tym, że to Zayn. To nie było po prostu możliwe. Czas do południa zleciał mi w bardzo szybkim tempie. Po obiedzie zaczęłam przygotowania. Umyłam włosy i nałożyłam odżywkę, czego nigdy nie robię, bo mi się nie chce...
Pomalowałam paznokcie na czarno. Jakby nie było to zawsze był i będzie najbardziej trafiony kolor, który pasuje do wszystkiego  Nie wiedziałam w co się jeszcze ubrać. Miałam 2 sukienki do wybrania. Nigdy nie mogłam się zdecydować, która z nich mi się bardziej podoba. Zupełnie się od siebie różniły.
Błękitna, była bardziej elegancka. Na ramiączkach, z czarną kokardą z tyłu. Była w stylu bombki. Druga, brzoskwiniowa, była bez ramiączek. Największym jej plusem było to, że była obcisła. Pod biustem miała małą, czarną wstążeczkę, która dodawała jej uroku. Nie mogłam nie wybrać jej. W końcu miałam ją już na sobie. Leżała świetnie. Cieszyłam się, że przez zimę miałam motywację i nie obżerałam się słodyczami. Wysuszyłam włosy i pomalowałam tylko rzęsy. Nigdy nie nakładałam na siebie tony makijażu, jak inne dziewczyny w moim wieku, a nawet młodsze. Babcia już na mnie czekała w aucie. Ostatnie spryskanie się perfumem i byłam gotowa do wyjścia. Zabrałam tylko ulubioną czarną kopertówkę i klasyk - czarne
szpilki :D
Do butów zawsze miałam słabość. Te, matowe, 12-cm szpilki były niewątpliwie moimi ulubionymi i jedynymi takimi wysokimi. Wskoczyłam w końcu do auta. Przez połowę drogi nie umiałam przestać się śmiać z min jakie babcia posyłała na mój widok. Oby jemu też się spodobało... Zaczęłam się denerwować. Dopiero w tej chwili doszło do mnie, ze idę na randkę! W dodatku w ciemno..
Wyszłam w końcu z auta i ruszyłam w kierunku wejścia do restauracji. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest byle jaka. Ucieszyłam się, że ubrałam się elegancko, seksownie lecz nie wyzywająco i z przesytem.  Miałam małe kolczyki, dużych i tak nie byłoby widać w moich gęstych, rozpuszczonych włosach. Z resztą co za dużo, to nie zdrowo. W końcu otworzyłam drzwi. Za sekundę podszedł do mnie jakiś facet pytając czy może mi w czymś pomóc. Nie wiedziałam za bardzo jak mu to wytłumaczyć. Nie musiałam...
Chłopak, z którym miałam się spotkać już szedł w naszą stronę. Widać było, że jest pewny siebie. Od razu poznałam ten chód. Był tak cholernie charakterystyczny i oczywiście seksowny. Kelner odszedł ode mnie bez słowa. Było to tylko potwierdzeniem, ze to własnie z NIM miałam się spotkać. Nie myślałam już o tym, że to się może nie udać. Teraz nie istniało dla mnie nic innego. Był tylko on, ja i piękna, duża i pusta sala.
-To co, idziemy? - spytał tym swoim szarmanckim głosem.
-No jasne. - odpowiedziałam dziwnym, załamującym się głosem. Zganiłam się za to. Nie miałam pojęcia, że aż tak mocno zareaguje na jego widok i głos...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz