sobota, 3 listopada 2012

Rozdział XI

Nie jestem w stanie powiedzieć jak długo staliśmy tak na ulicy, w uścisku, w którym nigdy nie czułam się tak bezpieczna. Żadne słowa nie mogą wyrazić tego, co wtedy czułam. W końcu się jednak jakoś od niego odlepiłam. Zdjął swój garnitur i włożył go na mnie.
-Dzięki - udało mi się powiedzieć, po tak wielkiej dla mnie dawce czułości z jego strony. Spojrzałam mu prosto w oczy. Od razu przypomniała mi się noc, kiedy pierwszy raz zobaczyłam go na żywo. Było to zaledwie tydzień temu, a ja czułam się jakbym znała go od urodzenia.
-To ja dziękuję, że mogłem cię spotkać. - wyszeptał. - Chodźmy do auta, zawiozę cię do domu.
W drodze powrotnej do auta gadka się o dziwo kleiła, myślałam, że po moim wyskoku będzie sztywno. Z nim jednak nie mogło być nudno. Nie wracał jednak już do tematu, który najbardziej mnie interesował a zarazem ranił. Na parkingu stał już tylko nasz samochód. Znaczy jego samochód. Czarny van. Przypomniało mi się znowu pierwsze skojarzenie z nim i to, co babcia mi o nim mówiła. Uśmiechnęłam się do siebie. Zaczęłam być na siebie zła. Co ja odwalam?! Jestem na randce z najseksowniejszym chłopakiem na świecie i jeszcze jestem niezadowolona? Co z tego, że wyjedzie?
Wszystko przemija, ale trzeba żyć dalej i cieszyć się tym życiem. Podniosłam na niego wzrok.
Uśmiechnął się do mnie , jakby wiedział o czym myślę. Zaczerwieniłam się.
-Zapomniałem jeszcze dodać, że prześlicznie wyglądasz. Jak zwykle z resztą. Nie mogę oderwać od ciebie wzroku.
Myślała, że tam zejdę. Opuściły mnie wszystkie negatywne emocje. Bardziej czerwona nie mogłam już być.
-Dziękuję, kochany jesteś - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego wyszczerzając zęby.
Staliśmy już przy aucie. Ja wręcz się o nie ocierałam. Zayn stał baaaardzo blisko mnie. Jego jedna ręka była oparta o auto, tuż przy mojej szyi. Nagle delikatnie się nade mną pochylił i wyszeptał:
-To była najpiękniejsza noc w moim życiu.
Po czym zbliżył się jeszcze bardziej, tak że czułam jego oddech na moich ustach. Moje serce prawie eksplodowało. Czułam się jak w niebie. Za nic nie oddałabym chwili, która teraz trwała. Wpatrywaliśmy się w siebie, czekając co nastąpi. W  końcu uśmiechnął się do mnie swoim uwodzicielskim uśmiechem i pocałował mnie w policzek, obejmując jednocześnie drugą, wolną ręką. Gdyby nie podpierał się o auto, chyba byśmy się wywalili. Miałam nogi jak z waty. Nigdy nie czułam czegoś tak pięknego. Byłam tak nabuzowana szczęściem i wszystkim innym, ze miałam ochotę krzyczeć z radości. Moje motylki w brzuchu równie dobrze mogły być słoniami. Były po prostu niewyobrażalnie wielkie.
Zacisnęłam ręce wokół jego szyi i dziękowałam Bogu, że zesłał go na moją drogę.
Chyba będę miała co wspominać - pomyślałam i przymknęłam oczy, wdychając jego delikatny i aksamitny zapach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz