poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział XXI

Nie byłam do końca pewna czy dobrze robię spotykając się z Dawidem. Zayn jak najbardziej mnie do tego zachęcał, ale w drodze do jego domu byłam dosyć niespokojna. Teraz jednak było już za późno na wahania. Stałam w jego pokoju czekając aż przyniesie nam coś do picia.
Na początku gadka o dziwo się kleiła i nie było jakiś niezręcznych przerw. Potem jednak zrobiło się sztywno, strasznie sztywno. Nie gadaliśmy ze sobą za długo, bo byłam tam około pół godziny, ale miałam ochotę jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie wiem czemu zawsze miałam jakieś niewyjaśnione przeczucia.
W pewnym momencie zrobił jednak coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała.  Przysunął się tak jakoś bliżej mnie. Zdziwiłam się trochę, ale myślałam, że chce mi powiedzieć coś na ucho albo przestraszyć  no nie wiem. On jednak był coraz bliżej mnie tak, że jego usta prawie dotknęły mojego policzka.  Wyrwałam się do góry jak najszybciej mogłam.
-Możesz mi powiedzieć co ty do cholery robisz?!
-Ey.. Kinga uspokój się. Myślałem, że po to tu przyszłaś.
-Nie, nie po to tu przyszłam wyobraź sobie! Sory, muszę już iść, zapomniałam, że miałam pomóc babci w ogródku.
-Nie nie Kinguś. Nigdzie teraz nie pójdziesz. - powiedział dziwnie groźnym tonem i zasłonił mi sobą drogę do wyjścia.
Pomyślałam sobie, że znów sobie ze mnie żartuje, więc położyłam rękę na jego ramieniu i lekko go popchnęłam, żeby odsunął mi się z drogi. On jednak złapał mnie szybko za nadgarstek i wykręcił rękę, tak że zaciskał mi ją mocno na plecach, po czym po chwili popchnął na łóżko.
-Czyś ty jest nienormalny?! Już całkiem ci odwaliło? Myślisz, że to nie boli cioto? - wyjechałam na niego totalnie wkurzona i niewiedząca o co mu chodzi i co się dzieje.
Nigdy nie widziałam psychopaty. Teraz jednak mogłam jego minę przypasować do każdego chorego psychicznie i nieświadomego. Była po prostu przerażająca.
-Nie no przesadzasz, co ci kur** strzeliło do łba?! - krzycząc to w końcu podniosłam się z podłogi na którą się po prostu stoczyłam.
-Co mi strzeliło do łba, tak? Nie chcesz ze mną być to nie. Twój błąd jeszcze tego pożałujesz.
Zaczęłam się coraz mocniej zastanawiać o czym on w ogóle plecie. Tak chorego człowieka jeszcze chyba nie spotkałam.
-Myślisz, że nie wiem? Myślisz, że się nie domyśliłem? Myślisz, że jestem taki głupi, żeby nie poznać tego twojego chłoptasia z tego zakichanego zespołu?
Zaczęło mi się robić gorąco. Zagotowało się we mnie. Trudno Kinga, nie będzie wyjścia, chyba będę musiała wyskoczyć przez okno... Wpadłam po prostu w wewnętrzną panikę, choć starałam się tego tak nie okazywać.
-Dawid, uspokój się, jesteś chory, może masz gorączkę, bo pleciesz straszne głupoty. Posłuchaj sam siebie, jaka gwiazda przyjechałaby do Polski.
-Ty mi tu nie pyskuj! - doskoczył do mnie i zrobił zamach ręką, chcąc mnie uderzyć. Opadłam w porę na podłogę i zaczęłam płakać. Ja się go po prostu bałam. Bałam się człowieka, który był niegdyś moim najbliższym przyjacielem.
Byłam po prostu blisko załamania nerwowego. Modliłam się, żeby nie zrobił mi nic złego, żeby ta cała chora akcja się skończyła. Był ode mnie przecież o głowę wyższy i o wiele pulchniejszy! Nigdy nie dałabym mu rady
-Dawid, o co ci chodzi? Wypuść mnie, to nie jest śmieszne..
-Ohh skarnie, oczywiście, że cię wypuszczę. Musisz jednak wybrać.
Serce zaczęło mi znów łomotać jak szalone, co on ma na myśli?
-Albo zaczniesz ze mną chodzić i będziemy kochającą się, szczęśliwą parą albo wyjdziesz stąd, a wtedy ja automatycznie dzwonie do telewizji z informacją, że One Direction są w Polsce i znam ich dokładny adres.
-Cooo??!! Nie zrobisz tego!
-Założymy się? - Trzymał już telefon w ręku. Wiedziałam, że nie żartował. Nie wiem co się z nim stało, ale w tym stanie był zdolny do wszystkiego.
-Czemu mi to robisz? Przecież oni ci nic nie zrobili! W czym niby ci przeszkadzają? - znów wybuchłam płaczem. Kompletnie straciłam panowanie nad sobą, a co dopiero nad całą tą popieprzoną sytuacją.
-Oooo.. Nie płacz Kinia - powiedział jakby normalnym głosem, podszedł do mnie i chyba chciał przytulić.
Ja jednak byłam szybsza. Nie dość, że kopnęłam do w krok, potem w piszczel, to złapałam jego telefon i jak najszybciej wybiegłam z tego przeklętego domu. Może za silna nie byłam, ale kop w krok zawsze dawał pare sekund przewagi, przynajmniej tak uczył mnie Zayn po napadzie dresów.
ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN ZAYN
Musiałam ich jakoś ostrzec. Wyłączyłam telefon Dawida i zrzuciłam go z przepaści.
Oby nie było za późno - pomyślałam i pobiegłam pędem do domu w obawie, że ktoś może mnie wyprzedzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz