środa, 14 listopada 2012

Rozdział XVIII

Dzień zaczynał się na prawdę ciekawie. Babcia siedziała z nami jeszcze chwilę, lecz potem poszła robić obiad i dała nam trochę czasu. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i wsłuchiwaliśmy się w bicie naszych serc i spokojny oddech. Tak bardzo go kochałam. Nie zastanawiałam się już nad tym, co będzie jak wyjadą. Żyję teraźniejszością, nie przyszłością. Było mi przy nim przecież tak dobrze!
Nagle jednak w sekundę zerwał się jak szalony. Wystraszyłam się widząc jego dziwne zachowanie.
-Co ty robisz?! Chcesz żebym zawału dostała?
-Cicho! Ktoś tu idzie!! Muszę się schować.!
O BOŻE... Rzeczywiście. Furtka powoli się otworzyła i jakiś chłopak wszedł i powoli zamknął drzwiczki, żeby jak najciszej skrzypiały. Nie wiedziałam kto to jest. To jednak nie było ważne. Lepiej żeby nie widział Zayna.
-Szybko! Rozbieraj się. - powiedziałam.
-Cooo?? Kinga no nie teraz, nie w takiej chwili, ja wiedziałem, że ty jesteś szalona, ale żeby...
-Nie o to mi chodzi głupku. - wyśmiałam go. Nigdy nie umiałam racjonalnie myśleć w takich sytuacjach więc nie wiem jak wpadłam na to. Zayn jednak zaczął się posłusznie rozbierać, nie do końca wiedząc po co to w ogóle robi. Kiedy ściągnął już bluzkę i jeansy powiedział:
-Bokserki też mam ściągnąć? - Mówiąc to seksownie przygryzł wargi.
Prawie się na niego rzuciłam i nie wiem właściwie jakim cudem się opanowałam. Kazałam mu wejść pod stół. nie wiem z czego aż tak bardzo się śmiał... Kiedy już to zrobił zakryłam go chociaż trochę tymi ubraniami i jakąś poduszką.
Wyszłam z altanki i jak najszybciej podeszłam do chłopaka stojącego przed schodami, żeby przypadkiem nie wszedł do altanki. Chłopak stał do mnie przodem. Nie był to jednak nieznajomy, chociaż lepiej by było gdybym go nie poznała...
-Czego chcesz? - warknęłam zimnym głosem. Dawid wydał się dosyć zszokowany tonem jakim go "przywitałam".
-Emm.. No cześć. Wiesz tak ostatnio myślałem dużo o nas..
-Hahaha!!! - przerwałam mu - ty myślałeś?! Nie żartuj! O nas w dodatku? No nie możliwe. Dawno się tak nie uśmiałam. Do rzeczy. Nie chce z tobą gadać. Nie wiem czy wiesz, ale nikt cie tu nie zapraszał.
-Więc no.. przyszedłem bo chciałem cię przeprosić i się pogodzić. Ja.. To co zrobiłem było głupie. Nie chciałem zrywać z tobą kontaktu. Przecież byliśmy takimi dobrymi przyjaciółmi.
Nie no tego już było za wiele. Zaczęło się we mnie gotować. Mówiłam sobie w myśli: spokojnie Kinga, on zaraz sobie pójdzie. Ale on gadał dalej:
-No zawsze najbardziej ciebie lubiłem ze wszystkich dziewczyn, ale Karolina zabroniła mi się z tobą spotykać i gadać i...
-Wiesz co mnie to obchodzi?! - W końcu wybuchłam. Było we mnie tyle nienawiści w stosunku do niego.
-Zostawiłeś mnie bez żadnych większych wyjaśnień, kiedy najbardziej cie potrzebowałam, kiedy rzucił mnie chłopak! Czemu tu przyszedłeś? Dziewczyna cie rzuciła i myślisz, że może u mnie ci się teraz uda? Jesteś po prostu żałosny. Zejdź mi z oczu jak nie chcesz dostać w ryj.
-Zmieniłaś się wiesz? Nie poznaje cie, nigdy nie byłaś taka wulgarna.
O niee! Teraz przegiął. Tego już nie zniosłam i bez niczego przywaliłam mu z liścia.
-Ja się zmieniłam tak? Nawet jeśli, to tobie już nic do tego. Nigdy, rozumiesz NIGDY nie będziesz dla mnie tym, kim byłeś. A ja nie będę już twoją przyjaciółką, a to tylko i wyłącznie twoja zasługa. Wyjdź rozumiesz?
Bo dostaniesz jeszcze raz. Nie ręczę za siebie.
-Ok, ja chciałem porozumienia, jak ty nie chcesz to nie.
-Hahaha rychło w czas! - żałośnie się do niego zaśmiałam odprowadzając go wzrokiem tak daleko, aby zniknął mi w końcu z pola widzenia. Musiałam mieć pewność, że się nie wróci. W końcu wzięłam głęboki oddech i wróciłam do altany.
-Już poszedł, możesz wyjść.
Nic nawet nie drgnęło. Przynajmniej dziecięcy upór Malika od razu poprawił mi humor.
-Zayn, nie wygłupiaj się, przecież wiem, że cały czas tam siedzisz.
Obróciłam się w kierunku domu i już byłam na jego rękach. Nie wiem jak to jest możliwe, że zrobił to aż tak szybko, ale ok..
-Co ty robisz? - roześmiałam się.
-Musisz mi wynagrodzić to, że kazałaś mi się rozebrać i wejść pod stół.
-Co niby mam zrobić? też mam się rozebrać? Hahahaha!!
-Oj nie, nie, kara by była za łagodna, wymyśliłem coś bardziej odpowiedniego.
Nie umiem wyobrazić sobie jak śmiesznie musieliśmy wyglądać stojąc na środku ogródka.
On w samych białych slipkach, które tak podkreślały jego... karnację oczywiście, bo co innego....( :P )
i ja na jego rękach, ubrana w spódniczkę i jakiś top.
-No to mów, bo jestem ciekawa!
-Sama zobaczysz - odpowiedział i zaczął się do siebie śmiać.
Już wiedziałam. To było takie przewidywalne. Szliśmy w stronę basenu, który oczywiście był odkryty. 
-Zayn, nie, tylko nie woda, jestem w ubraniach, a ty się przecież boisz! - zaczęłam krzyczeć cały czas się śmiejąc.
-A kto powiedział, że ja wskoczę tam z tobą? - zaczął śmiać się jeszcze głośniej.
Widziałam, że sprawia mu to radochę. Ja jednak nie pozostawałam bez planu. Kiedy byliśmy już na krawędzi basenu, zrobił zamach, chcąc wrzucić mnie do wody. Ja jednak w ostatniej chwili złapałam go za szyję i wciągnęłam za sobą. Ogromny plusk wody i jakieś ciało, które poczułam na sobie tylko potwierdziły, że mój plan nie zawiódł. 
W końcu się wynurzyłam. Przetarłam oczy, lecz wokół mnie nikogo nie było. Boże, co ja najlepszego zrobiłam?! Szybko zanurkowałam pod wodę. Malik leżał bezwładnie na dnie. Podpłynęłam z nim do schodków i posadziłam na jednym z najwyższych.
-Zayn oddychaj, nie rób mi tego, no przecież to miał być żart. Boże co ja zrobiłam...
Przystawiłam ucho do jego nosa, żeby wyczuć czy w ogóle oddycha. Usłyszałam tylko:
-Chyba potrzebuję akcji usta-usta.
-Ej!! - ochlapałam go wodą i pocałowałam w policzek, po czym odpłynęłam trochę od niego.
Siedział na 2 stopniu od góry, więc z wody wystawała mu tylko głowa i sutki.
Podpłynęłam z powrotem i usiadłam mu na kolanach. Byliśmy baaaardzo blisko siebie. Miałam nadzieję, że pocałuje mnie znów, tak cudownie jak ostatnim razem. On jakby czytał mi w myślach, przyciągnął mnie jedną ręką do siebie, tak że moje piersi ocierały się o jego tors.
Był podniecony, czułam to. Ja oczywiście też.
Nagle jednak wszystko prysło i poczułam nieprawdopodobne orzeźwienie. 
-Znowu to zrobiłeś! - wykrzyczałam ze śmiechem po wynurzeniu się z wody.
-A co? Może miałem cię pocałować, żebyś mi tu zemdlała? - odpowiedział i zrobił głupi uśmieszek.
-Z takiego powodu mogłabym mdleć kilka razy dziennie - odpowiedziałam i szybko zanurzyłam się pod wodę, bo dopiero teraz zauważyłam, że jakimś cudem nie mam bluzki, a dokładnie Malik trzyma ją na kolanach.
Dobrze, że przynajmniej ubrałam ładny stanik - pomyślałam i starałam się ukryć rumieńce...

__________________
Specjalna dedykacja dla Oli i Renaty, mam nadzieję, że zaspokoiłam wasze oczekiwania :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz